Blauka – Miniatura [Recenzja]

Kolejna moja recenzja, kolejna z jakiegoś powodu dla mnie trudna. Tym razem nie chodzi jednak o wspomnienia związane z przeszłością, a o sympatię  do wykonawców. Blauka, bo o nich mówię, to szalenie zdolny duet, do którego dzieł mam słabość właściwie od początku. Bałam się, że będę musiała być sztucznie miła, jednak, na szczęście, całą recenzję pisałam szczerze i z czystym sumieniem. Co sądzę o „Miniaturze”?

Album rozpoczyna Amerykański Sen, utwór lekki, przyjemny i bardzo, bardzo nietuzinkowy. Czy da się jakoś zakwalifikować brzmienia Blauki? Nie wydaje mi się, i szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy klasyfikowanie ich ma sens. Szufladkowanie odbiera tajemniczości, a ta pasuje tu jak ulał. Do tej pory nie wiedziałam, jak powinien brzmieć mój amerykański sen, jednak teraz już wiem. Brzmi jak pierwszy utwór z Miniatury, i jest mi z tym dobrze.

Drugie na liście znajdują się Figle Zuchwałe, czyli piosenka, do której mam dość dużą słabość. To debiutancki singiel Blauki i jednocześnie utwór, od którego rozpoczęła się moja miłość do zespołu i ich niecodziennych brzmień. Refren znam na pamięć od kilku miesięcy, melodia wprowadza mnie w dobry nastrój, a tekst, nieco przewrotny, zdaje się pasować do każdej historii, przez które przechodziłam. Chciałabym być latającym jednorożcem, ot co. Jednak, kto z nas nie chciałby nim być?

Błękitna to przyjemna, nieco wolniejsza ballada, która pozwala na wzięcie oddechu po Figlach Zuchwałych. Lekka, bujająca, ciepła. Tekst, jak w każdym utworze na płycie, jest na najwyższym poziomie, ale to nie powinno nas dziwić.

Czwartą piosenką, a zarazem singlem, jest Polana. Żartobliwe słowa o lekkim zabarwieniu erotycznym w ustach Georginy wydają się grzeczne, wręcz niewinne. Z utworu bije słońce i powiew lata, o którym słyszymy w refrenie. Kolejny bardzo, bardzo dobry punkt na płycie, chociaż nie jesteśmy nawet w połowie.

Zawzięcie, czyli drugi singiel z Miniatury, to jeden z moich faworytów. Trochę mocniejsze brzmienie gitary dodaje pazura, podbijając jeszcze bardziej wysoki wokal. Nie wiem, czy bardziej kocham zawzięcie, czy zażarcie, jednak jestem pewna, że Wy również pokochacie ten kawałek.

No i doszliśmy do mojego faworyta. Haj otrzymał moim zdaniem zdecydowanie za mało uwagi, a szkoda. To zdecydowanie najpiękniejsza piosenka z płyty, emocjonalna, poruszająca tematy trudne. Pewnie, można śpiewać cały czas o motylkach i serduszkach, ale dużo dojrzalsze wydaje się przekazywanie tematów problematycznych, kontrowersyjnych. Za każdym razem w oczach stają mi łzy, a poruszenie mnie nie jest najłatwiejszym zadaniem. O „Haju” mogłabym pisać jeszcze długo i dużo, jednak myślę, że najważniejszy przekaz zawarty jest już w pierwszych kilku słowach. „Hej Mała, nie jesteś tu sama”. Tak mało, a jednocześnie tak wiele i tak mocno. Czapki z głów, poruszyliście człowieka bez serca.

Siódmy na płycie znajduje się Fantazmat, i tutaj na uwagę zasługuje zarówno tekst, jak i muzyka, jednak osobną nagrodę Blauka powinna otrzymać za futurystyczny klip. Uwielbiam to, jak głos Georginy zgrywa się z gitarą. Teledysk spokojnie mógłby wyjść spod ręki topowego reżysera w Stanach i zbierać statuetki za statuetkami.

Ósemeczka to Domek Na Plaży. Utwór, który odpowiada marzeniom większości społeczeństwa, ponieważ każdy przynajmniej przez pewien okres swojego życia marzył o domku gdzieś na odludziu, z widokiem na bezkres wody. Jeśli dodatkowo w środku będzie zapas płyt i ciastek, to ja mogę wyjechać już dzisiaj.

Przedostatni na Miniaturze jest Dobry Widok, kolejna wolniejsza ballada, piękna w prostocie brzmienia. Jeśli miałabym się czepiać, to powiedziałabym, że choć przesłuchałam Miniaturę kilkanaście razy, to „Dobry Widok” jakoś nie potrafi utknąć mi w głowie. Czy to jednak oznacza, że nie znajdzie fanów? Zdecydowanie nie, bo w dalszym ciągu to kawał niesamowitego tekstu i świetnej melodii. Ja po prostu mam słabą pamięć, i tyle.

Album kończy tytułowa Miniatura, i moim skromnym zdaniem, o lepsze zakończenie trudno. Brzmienie trochę jak z „Bajki z Mchu i Paproci”, lekko zamglony głos Georginy, to wszystko składa się w całość, którą ciężko będzie przebić czy podrobić.

Podsumowując mój kolejny przydługi wywód: „Miniatura” to zdecydowanie jeden z ciekawszych debiutów tego roku. Debiutów, na który osobiście czekałam, skreślając dni w kalendarzu. Czy warto było tak się niecierpliwić? Zdecydowanie. „Miniatura” to powiew lata, kiedy za oknem aura coraz bardziej jesienna. Ten album może być namiastką urlopu dla osób, które nie mogą wyrwać się z nudnej pracy. Dodatkowy plus za teksty w całości po polsku, na co decyduje się niewielu artystów. Droga Blauko, oby tak dalej. Ja na pewno będę trzymać kciuki!