„Kluby w przyszłości znikną” – wywiad z L.B. One

L.B. One – francuski DJ i producent. Do Polski przyjechał by nakręcić teledysk do swojego najnowszego singla „Trust Me”. W rozmowie z Mad-Music zdradził co go inspiruje, kim zostałby, gdyby nie był DJ-em oraz dlaczego nie lubi chodzić do klubów.

Sandra Kostromska: Co sprawiło, że zacząłeś tworzyć muzykę, co było Twoją inspiracją?

L.B. One: To dość niesamowite dla mnie, bo zacząłem, gdy byłem bardzo młody. Miałem wtedy 10 albo 11 lat i stałem się DJ-em w swoim własnym pokoju. Produkcją zająłem się, gdy miałem jakieś 15 lat. A wtedy moimi największymi inspiracjami byli tacy kolesie jak Steve Angello, Axwell, Swedish House Mafia. Dla nich był to początek kariery, ale dla mnie też. Byłem młody i odkrywałem nowe zespoły.

Sandra: Jesteś już po swoich pierwszych występach w Polsce. Jak Ci się tu podoba?

L.B. One: To było szalone, bo jestem w Polsce pierwszy raz, a słyszę swoje kawałki wszędzie. W hotelu, w restauracji, w telewizji. Jestem naprawdę szczęśliwy mogąc tu być i nagrać teledysk do najnowszego singla. Chcę to zrobić tutaj, w Warszawie, żeby podziękować polskim fanom za wsparcie. A pierwszy występ był super. Następny będzie w środę.

Sandra: Dlaczego postanowiłeś, że Twój najnowszy teledysk powstanie w Polsce?

L.B. One: Wideo do singla „Tied bones” ma na YouTube ponad 6 milionów wyświetleń, a aż 4 miliony z nich pochodzą od widzów z Polski. To absolutnie niesamowite. Zdecydowałem, że najlepszym podziękowaniem dla fanów z Polski będzie nakręcenie klipu do następnego singla w Warszawie. Dzięki temu będziemy mogli pokazać światu, jak piękna jest Polska i jej stolica. To będzie moje szczere podziękowanie.

Sandra: Byłeś już kiedyś w Polsce?

L.B. One: To mój pierwszy raz w Warszawie i w Polsce w ogóle.

Sandra: Występujesz już od dawna, czy zdarzyła się kiedyś jakaś nietypowa sytuacja podczas grania?

L.B. One: Na razie nic niepokojącego nigdy się nie wydarzyło. Zabawnego też nie. Ale mój kamerzysta, Dimitri jest żartownisiem, zawsze robi kawały. Zapraszam do obserwowania mojego Instagrama, wrzucam tam nagrania różnych śmiesznych sytuacji z trasy.

Sandra: Od wydania Twojej ostatniej płyty minęły już 4 lata. Czy zbliża się już czas wydania nowej?

L.B. One:Jestem właśnie w trakcie pracy nad nową płytą, kończymy nagrywanie kilku kawałków. Wydałem pierwszy album w 2014 roku. Od tamtej pory pojawiło się mnóstwo singli, ale teraz jestem naprawdę skupiony na wydaniu nowego, pełnego albumu. Jestem tym mega podekscytowany, bo nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł pokazać światu moją nową muzykę.

Sandra: Jesteś DJ-em już od 20 lat. To bardzo długo. Chcesz nim być przez kolejnych 20 lat?

L.B. One: Czuję, że tak naprawdę nic jeszcze się dla mnie nie zaczęło. To totalnie zwariowana, wielka podróż, a naprawdę chcę zrobić COŚ, wielką karierę. Chcę być częścią przemysłu muzycznego. Nie chcę, żeby ludzie zapomnieli o mnie za rok czy dwa. Chcę stworzyć coś, co ludzie zapamiętają na zawsze.

Sandra: Zastanawiałeś się kiedyś, kim byłbyś, gdybyś nie został DJ-em?

L.B. One: Nie mam pojęcia, jest za dużo opcji (śmiech).

Sandra: Kto jest obecnie Twoim ulubionym wykonawcą? Kogo lubisz słuchać np. w samochodzie?

L.B. One: Słucham wielu artystów, wielu różnych gatunków. Lubię soul w wykonaniu Niny Simon, jestem jej wielkim fanem. Więc gdybym nie był DJ-em, chciałbym być artystą takim jak Nina Simon. Tak, chciałbym być Niną! (śmiech) Słucham jeszcze dużo muzyki latynoskiej. Uwielbiam nowy kawałek Niki Jam i J. Balvina. Lubię też muzykę taneczną. Wciąż jestem fanem Swedish House Mafia i obserwuje ich dokonania. Lubię też Calvina Harrisa, jest on teraz jednym z najlepszych DJ-ów. Inspiruje mnie.

Sandra: Jaka jest Twoja recepta na porwanie ludzi do tańca i zaciągnięcie ich na parkiet?

L.B. One: Osobiście uważam, że nie ma nic tak energetyzującego jak dobry bit, który uderzając porywa ludzi będących w klubie. Nie mam żadnej magicznej metody, ale uwielbiam grać EDM, bo ta muzyka sprawia, że ludzie zaczynają szaleć na parkiecie.

Sandra: Czy stojąc za konsoletą czujesz, że masz wpływ na tłum, dla którego tam jesteś?

L.B. One: Nie wiem, czy mam wpływ, ale pracuję nad tym. Może gdybym mógł popatrzeć się na to z boku wiedziałbym. (śmiech) Jak na razie to, co jest dla mnie najważniejsze to nie to, co ludzie słyszą, ale to co czują gdy gram.

Sandra: Obserwujesz tłum podczas setu?

L.B. One: Zawsze. Staram się obserwować ludzi, widzieć, jak reagują na to co gram.

Sandra: Często bywasz na imprezach w klubach prywatnie?

L.B. One: Serio, nie. Wielu DJ-ów nie lubi chodzić do klubów. Dla mnie to nie jest praca, to pasja, kocham to. Nie lubię chodzić do klubu, jeśli w nim nie gram. To dla mnie nudne, bo patrzę na DJ-a i chcę być na jego miejscu, więc to skomplikowane! (śmiech) Totalnie nie jestem klubowiczem, jestem stuprocentowym DJ-em. Chcę pojechać do każdego klubu na świecie, spotkać się z każdą publiką, bawić się z nimi. To jest dla mnie naprawdę ekscytujące.

Sandra: Właśnie zaczął się sezon festiwalowy w Polsce. Co myślisz o graniu na festiwalach? Chciałbyś kiedyś mieć okazję zagrać na tego typu wydarzeniu?

L.B. One: To mój cel. Bardzo bym chciał i może pewnego dnia uda mi się to zrobić. Teraz festiwale muzyczne są bardziej popularne niż chodzenie do klubów. Myślę, że w przyszłości kluby przestaną funkcjonować, ale za to będziemy mieli coraz więcej festiwali. Takie wydarzenia jak Tommorowland są teraz bardzo na czasie, przyciągają tysiące ludzi. Myślę, że outdoorowe eventy są atrakcyjniejsze dla ludzi, między innymi dlatego, że łatwiej jest poczuć ich atmosferę. Jest oczywiście wiele ciekawych klubów zapewniających np. efekty pirotechniczne i inne tego typu atrakcje, ale w mojej opinii kluby w przyszłości znikną.