„MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ O WIELE WIĘCEJ.” – LYDMOR [WYWIAD]

Jenny Rossander, czyli Lydmor to duńska nadzieja muzyki pop. Artystka ma na koncie trzy solowe albumy, z czego ostatni „I Told You I’d Tell Them Our Story” wydany został 23 września tego roku. W ramach trasy promującej to wydawnictwo artystka już 30 listopada wystąpi na pierwszym klubowym koncercie w Polsce. Swoje neonowe show zaprezentuje w warszawskim BardzoBardzo. Z tej okazji zadaliśmy jej kilka pytań. Zapraszamy do lektury i oczywiście na koncert. Naprawdę warto przeżyć to samemu.

Sandra Kostromska: Jak to się stało, że dziewczyna z Danii zamieszkała w Szanghaju?

Lydmor: Parę lat temu przeżywałam coś w rodzaju kryzysu. Czułam, że wokół mnie dzieje się za dużo, zbyt wiele rzeczy mnie rozprasza i nie mogłam dojść do tego, co w ogóle chce robić. Wszystko w moim życiu się rozpadało. Potrzebowałam zmiany, więc przeprowadziłam się do Szanghaju. Sama. Nic nie mogło mnie przygotować na to, co się tam zdarzy. Nic. Wciągnął mnie wir wydarzeń, niczym w filmie Davida Lyncha, całkowicie mnie to pochłonęło.

A jak to wpłynęło na Twoją muzykę?

W mojej głowie szybko powstał koncept, by spróbować opowiedzieć tę historię na albumie. Próbowałam patrzeć na wszystko co się dzieje wokół mnie jakbym była pisarzem albo reżyserem. Grałam różnymi postaciami, narracją, dźwiękiem… po to, by oddać wszystkie emocje, które wypełniały mnie w Szanghaju.

Teksty na Twoim najnowszym albumie to opis prawdziwych zdarzeń?

Tak. Absolutnie. Ale są gdzieś pomiędzy fikcją, a rzeczywistością. Zawsze tak jest ze sztuką.

”I Told You I’d Tell Them Our Story” (tłum. „Mówiłam wam, że opowiem im naszą historię”) – jak te osoby zareagowały, gdy naprawdę opowiedziałaś o nich na płycie?

Byli bardzo poruszeni. Ale wiedzieli, że mam zamiar nagrać ten album i byli raczej na bieżąco z całym procesem.

Jak się czujesz, gdy uzewnętrzniasz swoje przeżycia i emocje słuchaczom?

Zawsze strasznie się wczuwam, gdy gram na żywo, to bardzo intensywne. Staram się być maksymalnie skupiona na tym co właśnie robię, nie pozwalać, by cokolwiek mnie rozpraszało.

Tego lata wystąpiłaś w warszawskim Cudzie Nad Wisłą. Jak wspominasz to wydarzenie?

To było cudowne! Jeden z tych koncertów, kiedy na początku ludzie są raczej zdystansowani, nie wiedzą jeszcze, co ich czeka, aby w końcu wieczór okazał się naprawdę piękny i intensywny!

Twój występ był dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Nigdy wcześniej nie widziałam kogoś, kto miałby tak niesamowity i szalony kontakt z publiką. Ludzie byli raczej spokojni i wycofani, a Ty po prostu zeszłaś ze sceny i chodziłaś między nimi, dotykaj różnych osób, patrząc im w oczy. Skąd bierzesz odwagę, by to robić?

Haha! Nie mam pojęcia. Początkowo nie miałam tej odwagi. To po prostu kiełkowało powoli we mnie i stawało się coraz bardziej szalone.

Czy ktoś kiedyś zareagował dziwnie? Nie tylko w Warszawie, kiedykolwiek.

Czasami ludzie strasznie się boją! Robiłam tak wiele razy, oni naprawdę się mnie boją i widzę to po ich twarzach. Dla mnie to dziwne, bo gdy jestem wśród tłumu jestem w stu procentach „chodzącą miłością”!

Podobała Ci się Warszawa? Miałaś czas, by pozwiedzać?

Jeszcze nie! Ale kiedy tu przyjadę, będę miała jeden dzień wolny, więc myślę o zobaczeniu kilku muzeów!

Czy możemy się spodziewać tej samej energii i dzikości podczas występu w BardzoBardzo?

Możecie się spodziewać o wiele więcej.