Pola Rise wystąpiła w Klubie Stodoła [RELACJA]

Strasznie nie lubię, gdy koncerty, które odbywają się w tygodniu nie zaczynają się o ustalonej porze. Nawet niewielkie opóźnienie burzy plan powrotu do domu, a to skutkuje zazwyczaj niewyspaniem na drugi dzień. Oczywiście niedogodności te idą w zapomnienie, gdy okazuje się, że koncert był wart czekania. Czy tak było po występie Poli Rise?

Paulina Miłosz (Pola Rise) z wydaniem swojej debiutanckiej płyty czekała długo. Dzialalność artystyczną zaczęła już w 2014 roku, a pierwszy album zatytuowany „Anywhere But There” światło ujrzał dopiero w styczniu tego roku. Artystka długo czekała także, aby zacząć go promować. W trasę wyruszyła bowiem dopiero tej jesieni. Jednym z przystanków był warszawski Klub Stodoła.

Występ odbył się w górnej sali klubu, która mieści zdecydowanie mniej osób niż jej dolna siostra. To wyszło zdecydowanie na plus tego wieczoru, bo patrząc na ilość zgromadzonej publiki można powiedzieć, że był to koncert kameralny. Artystka zagrała prawie wszystkie utwory z debiutanckiego albumu. I tak na pierwszy ogień poszły te melancholijne i spokojne kompozycje, takie jak „Fear„, „Hear You„. Zapowiadając „Go Slow” Pola powiedziała, że kompozycja powstała w okresie, gdy artystka myślała, że to co robi nie ma jednak sensu, ogarniały ją wielkie wątpliwości, jednak teraz, stojąc przez zgromadzoną w Stodole publicznością ma pewność, że nie warto zrezygnować z marzeń. Następnie przyszedł czas na bardziej żywiołowe i dynamiczne utwory. W lekko zmienionej aranżacji usłyszeliśmy np. „No More” oraz „Souless Dance„.

Podczas warszawskiego koncertu otrzymaliśmy niespodziankę, jaką było pojawienie się na scenie Piotra Roguckiego, znanego chociażby z zespołu Coma. Duet wykonał wspólnie utwór „Blackstar„, który w takim składzie jest również nagrany na płytę. Tego wieczorów Pola zagrała cover piosenki „Cold Little HeartMichaela Kiwanuki w elektronicznej aranżacji. Towarzyszył temu mini-konkurs, pierwsza osoba, która zgadła jaki tytuł nosi coverowany utwór otrzymała winyl „Anywhere But There„.

Czymś, co bezgranicznie zachwyciło mnie podczas tego występu były… bańki mydlane, wyrzucane z dwóch specjalnych maszyn podczas utworu „OhOH„. Połączone z klubowym rytmem piosenki stworzyły niezapomniany, magiczny efekt. Na koniec Pola wykonała jedyny utwór w języku polskim, cover „Jazda” zespołu T.Love. W wersji studyjnej będzie można go posłuchać na płycie wydanej z okazji 35-lecia T.Love.

Ze Stodoły wyszłam z mieszanymi uczuciami. Występ sam w sobie nie był zły, ale też nie porwał. Mimo, iż zostałam do samego końca, to nie czuję chęci, by mając okazję, wybrać się na występ Poli Rise ponownie.