RECENZJA: Beyoncé – Lemonade

beyonce-lemonade

Artysta: Beyoncé
Tytuł: Lemonade
Premiera: 23.04.2016
Wytwórnia: Parkwood, Columbia
Gatunek: R&B, Hip Hop, Soul, Country, Pop, Rock
Single: Formation

Najlepsze: Daddy Lessons, Don’t Hurt Yourself, Freedom
Najgorsze: Formation

W lutym Beyoncé ogłosiła trasę koncertową. Oczywiście Polska na tej liście się nie znalazła.  Zaczęło się coś dziać i wszyscy zadawali sobie pytanie, czy piosenkarka jeszcze przed nią wyda album, czy zaprezentuje „odgrzewane kotlety”. Szczęśliwie dla jej fanów okazało się, że jednak to pierwsze. Bey po raz kolejny wydała krążek bez zapowiedzi na serwisie streaming’owym swojego męża. Wizualny krążek, bo jak stwierdziła – „widzi muzykę”. Ja z ciekawości sięgnęłam po niego, choć za wokalistką nie przepadam. Czy znajdę jednak tu coś dla siebie? Zobaczmy jak ta lemoniada smakuje…

Jeśli chodzi o teksty piosenek to na pewno bardzo „kwaśno”. Przynajmniej dla Jay’a Z, o ile się tym przejął. Natomiast muzycznie – całkiem przyjemnie. Początek jest dosyć spokojny. Pray You Catch Me to ballada o prostej i delikatnej melodii ubarwioną dźwiękami skrzypiec i pianina. W podobnym stylu jest też Sandcastles. Sorry to jeden z prztyczków w nos, które artystka wymierza w swego męża. Kim jest ”Becky with the good hair”? Ponoć chodzi tu o Ritę Orę. Utwór mnie raczej nie zachwycił. Nie zabrakło tutaj też Formation. On także nie należy do moich fav’ów. Inaczej wygląda sytuacja z Daddy Lessons dedykowana ojcu. Na pewno niektórych może zdziwić to, że jest to piosenka country z odrobiną soulu. Mogłaby nawet pasować do Taylor Swift w jej „poprzednim wcieleniu”. Jedna z najlepszych kompozycji na tej płycie.

Oczywiście w takim przedsięwzięciu nie zabrakło gości. Jack White udzielił się w Don’t Hurt Yourself. Utwór o rock’owym brzmieniu, z pazurem. Jest moc. Artystka ostrzega w nim swojego partnera, że jeśli jeszcze raz z nią zadrze to straci ją na zawsze. No po prostu świetny. W 6 Inch, które jest prawdopodobnie o prostytutce, słychać jednego z najbardziej ostatnio popularnych wokalistów, The Weekend, który nic do niego nie wnosi. Mogłoby nawet tu go nie być. Bez różnicy. Piosenka jest mroczna o naprawdę dobrym basie. Forward, z James’em Blake’m, to najkrótszy z prezentowanych przez Bey utworów na krążku. Trwa tylko 1:19! A szkoda… Ostatnim z feat’urnigów jest Freedom, gdzie udziela się Kendrick Lamar. Znajdziemy tu bluesowo-rockowe i gospelowe brzmienia. Czuć emocje. Brzmi bardzo politycznie. Wiadomo, że Bey często śpiewa o rasizmie i prawach o które wciąż walczy czarnoskóra część ludności. Na końcu słychać wypowiedź babci Jay’a Z Hattie White:

I had my ups and downs, but I always find the inner strength to cool myself off. I was served lemons, but I made lemonade.

Nie wiem po co cała ta nagonka wokół tego albumu. Beyoncé zaprezentowała tutaj pranie brudów i wyrzuciła wszystko z siebie, co ma do swojego męża. Nie wiem czy jest to prawdziwy zamiar czy raczej do robienia kasy. Ja stawiam na to drugie, bo skoro facet cię zdradza to jak można z nim żyć? No chyba, że zarabiasz razem z nim naprawdę kupę forsy. Trzeba być naprawdę wielkim materialistą i głupcem, żeby marnować swoje życie u boku kogoś takiego. Piosenkarka nadal jest dla mnie fałszywą personą i to się raczej nie zmieni, ale wracając do muzyki – Lemonade o dziwo przypadł mi do gustu i niektóre utwory na pewno zagoszczą na długo w moich słuchawkach. To różnorodny krążek. Nie ma jednego brzmienia, co sprawia, że nie jest nudny. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Tak jak ja.