Stachursky – 2K19 [Recenzja]

Ta recenzja jest dla mnie pewnym wyzwaniem. Nie od dzisiaj wiadomo, że jestem otwarta na gatunki muzyczne, staram się odejść od szufladkowania i bardzo wierzę w rozwój artystów. Jednak tutaj trochę bałam się puścić „play”, Stachursky’ego pamiętam bowiem raczej jako Typa Niepokornego, nie jako wysłannika Etyzera. Do odważnych świat należy, dlatego przesłuchałam cały album. Co o nim sądzę?

Album zaczyna kawałek Doskoza, który zna każdy, nie zawsze do końca świadomie. Ja pierwszy raz usłyszałam ją na juwenaliach, i od tej pory nie potrafię pozbyć jej się z głowy. To naprawdę dobry kawałek klubowego grania, który uwalnia pozytywne emocje i dodaje energii. Mogłabym się doczepić do tekstu, bo jednak „kamieniem go bez kitu” brzmi całkiem zabawnie, jednak hej, nie zawsze trzeba nagrywać poezję śpiewaną!

Drugim kawałkiem jest Zimna Lufa, i tutaj na myśl przychodzą mi przyśpiewki typu „Prawy do lewego, czyli taka fajna, polska wioska w trakcie wesela. Takie klimaty można lubić lub też nie, jeśli jednak macie ochotę na techno wersję kawałka weselnego, do którego będzie się bujał zarówno kuzyn Sebastian jak i wujek Zbysiu, to ja polecam.

Kim Jestem – Jestem Sobie przywołuje mi na myśl starego Stachursky’ego, z etapu Typa Niepokornego, czyli klimatu, w którym się wychowałam. Trochę mniej mocnego techno, ładna linia melodyjna, ciekawy tekst. Lubię to i się tego nie wstydzę. Nóżka chodziła aż miło, chórki były śpiewane, także wszystko jest jak najbardziej na swoim miejscu.

To Moja Droga ma naprawdę dobry, wpadający w ucho beat. Chce się tańczyć, widzę oczami wyobraźni ludzi w klubach, którzy potraktują to jako nowego Axwella czy Garrixa. Gdybym miała narzekać, to życzyłabym sobie może więcej bitu a mniej wolnych fragmentów wokalnych. Panie Stachursky, chcemy więcej!

Piątym kawałkiem jest Zaginaaay, i tu mam problem. Przesłuchałam płytę kilkanaście razy i ten utwór jest dla mnie neutralny. To nie tak, że mi się nie podoba, po prostu mam problem z zapamiętaniem go. Jest niezły, wpasowuje się w klimat albumu, ale czy zauważyłabym jego brak na setliście?

Inaczej sprawy się mają przy szóstym numerze. Gdy Nie Ma Ciebie, bo taki tytuł nosi utwór, jest dobry. Ciekawe brzmienie, które przypomina mi trochę Daft Punk. Tekst trochę balladowy, ale zrobiony w klimacie lat 70, co nadaje świeżości i odwodzi od posądzenia o banał. Ramionka chodzą, efekt osiągnięty.

Moje Serce jest na płycie, ale jeśli o mnie chodzi, to nie mam za wiele do powiedzenia. Jakoś nie czuję tego kawałka, chociaż tekst może kogoś chwycić za serduszko. Ja serduszka nie mam, stąd chwycić się nie dałam, za co bardzo przepraszam.

Ósmy na płycie jest Funky Rider, w którym podoba mi się nawiązanie do ikonicznego już utworu „Będę brał Cię w aucie”. Oprócz tego mamy typowe dla tego albumu elektryczne brzmienia, chociaż znalazło się też miejsce dla gitar. Całość brzmi jak lata 80, dyskoteka w Kołobrzegu i ochroniarz z wąsem, ewentualnie saalon na dzikim zachodzie. To dobre brzmienie.

Szampan I Truskawki to zabawny utwór. Próbuję nie uśmiechać się pod nosem pisząc to, ale połączenie tekstu taniego disco polo i mocnego, ciekawego bitu to coś, co tylko Stachursky mógł zaproponować. Powiem więcej, nie znam wokalisty, u którego takie połączenie by się obroniło, a tutaj to nie razi. Aż tak. Bo jednak wiadomo, dalej się uśmiecham. Może gdyby to pianinko w tle było cichsze…

Przedostatnia ballada, Pożegnanie Naszych Ciał, jest jakby oderwana od całego albumu. Przyjemna melodia, zero elektro czy niepotrzebnych efektów, trochę jakbym słuchała „Typa Niepokornego” raz jeszcze. Łezka kręci się w oku, przed oczami stają obrazki szkolnych dyskotek, świat staje w miejscu. Dobra robota, Panie Jacku.

Album kończy Moje Pragnienie, które na myśl przywodzi podobne wspomnienia, jak poprzednik. Mniej techno, mniej elektro, więcej tekstu i ciekawych dźwięków. Ładne, nieoczywiste zamknięcie całej płyty.

Podsumowując mój przydługi wywód: jak pewnie zdążyliście zauważyć, uważam, że album 2K19 to ciekawa propozycja zarówno dla fanów Stachursky’ego, osób ciekawych nowości muzycznych, jak i po prostu, ludzi lubiących się bawić. Ja tę płytę na stałe włączę do mojego arsenału imprezowego także drodzy znajomi, szykujcie się, przez najbliższe parę miesięcy będzie dosko!