TROYE SIVAN – BLOOM [RECENZJA]

Troye Sivan powrócił i śmiało można stwierdzić, że jest to powrót w wielkim stylu!

Muzyk zdobył popularność już jakiś czas temu dzięki filmikom umieszczanych w serwisie YouTube, które zaczął nagrywać jeszcze jako mały chłopiec. Jego przygoda z muzyką na poważnie zaczęła się około sześć lat temu za sprawą EP-ki The June Haverly. Dużo większy rozgłos przyniosła mu druga EP-ka TRXYE, na której pojawił się jeden z jego bardziej znanych kawałków The Fault in our Stars (nawiązujący do książki Johna Greena o tym samym tytule). W 2015 roku Troye zadebiuował wydawnictwem Blue Neighbourhood, które otrzymało niemalże same pozytywne recenzje na całym świecie. Była to opowieść o dorastaniu i odnajdywaniu siebie.

30 sierpnia 2018 światło dzienne ujrzał drugi album Sivana Bloom. Gdybym nie znała wcześniej twórczości tego pana ciężko byłoby mi uwierzyć, że to dopiero druga płyta w jego dorobku. Cały album jest idealny w każdym calu. Piękne, wręcz poetyckie teksty o miłości, początkach dorosłego życia zostały okraszone ambitnymi popowymi melodiami. Wydawnictwo różni się znacznie od pierwszej płyty, szczególnie ze względu na dojrzałość bijącą od Troye’a i komfort z jakim śpiewa. Tak jak w utworach z pierwszej płyty chłopak dopiero wkraczał w dorosłość, dopiero uczył się siebie akceptować, tak tu jest już dorosłym i pewnym siebie człowiekiem. Teksty są dużo bardziej przejmujące i prywatne. Płyta przede wszystkim ma znacznie bardziej  osobisty wydźwięk niż Blue Neighbourhood.

Troye śpiewa o rzeczach, o których wielu artystów w życiu by się nie pokusiło żeby zaśpiewać. Teksty pełne są uczuć, metafor i można nawet powiedzieć że Troye dał nam razem z tym albumem znaczną część siebie. Ważne jest też przesłanie jakie niesie płyta – hołd dla środowiska LGBT, którego częścią jest muzyk. Obok takich wykonawców jak Hayley Kiyoko, Shura czy Olly Alexander z Years&Years, Sivan jest jednym z tych artystów, którzy nie boją się otwarcie mówić i śpiewać o swojej orientacji seksualnej i o tym, że miłość w każdej postaci jest piękna, mimo że czasem niezwykle trudna. Jego twórczość na pewno pomogła i pomoże jeszcze wielu osobom, które są na trudnej drodze do zaakceptowania siebie.

Najważniejszymi utworami na albumie są single My My My! i Dance to This w duecie z Arianą Grande. Oba kawałki są niezwykle taneczne i słuchając ich biodra same zaczynają się kołysać w tańcu. 

Oprócz utworów wydanych wcześniej jako single Sivan zaserwował nam premierowo jeszcze pięć kompozycji. Moim ulubionym kawałkiem z tych poznanych w dniu premiery jest Postcard – delikatna ballada dla której tłem jest jedynie akompaniament fortepianu. Drugim z moich faworytów jest Lucky Strikeutwór o relacji z chłopakiem który smakuje jak tytułowe papierosy. Słychać w tych piosenkach niesamowitą wrażliwość i zlepek emocji jakie przeżywał artysta i którymi chciał się z nami podzielić. 

Troye stworzył delikatne popowe arcydzieło i zasługuje co najmniej na miano księcia tego gatunku. Album idealnie nadaje się zarówno do jazdy samochodem – najlepiej nocą przy otwartych na oścież oknach, jak i na imprezę – szczególnie taką w stylu retro. 

Jedynym minusem krążka jest mała ilość utworów i fakt, że połowę z nich poznaliśmy już przed premierą. Mam wielką nadzieję, że otrzymamy niebawem reedycję, albo że na trzeci album nie trzeba będzie czekać tyle czasu. Mam też nadzieję, że w nadchodzącej trasie koncertowej Troye uwzględni Polskę i będzie nam dane usłyszeć te cudowne piosenki na żywo.