Czy Polska może poszczycić się zespołem na miarę Twenty One Pilots? Okazuje się, że tak. Takim właśnie zespołem jest grupa Assembled, która pierwsze kroki na scenie muzycznej postawiła w 2020 roku. Od tego czasu światło dzienne ujrzało pięć singli tego obiecującego duetu, w skład którego wchodzi Bartek Turski oraz Szymon Wojtkowiak. My spotkaliśmy się przy okazji premiery ostatniego z nich – Broken promise. Mieliśmy szansę porozmawiać o tiktoku, pandemii, maskach i kryzysie wieku wczesnego. Ile obietnic złamali? Skąd wzięła się nazwa Assembled? Sprawdźcie sami.
- Zacznijmy od początku. Od kiedy tworzycie razem i jak do tego doszło?
Szymon: Tworzymy razem od 2020 roku. Ja gram na perkusji od mniej więcej ośmiu lat. Powiedziałem Bartkowi, bo to jedyna osoba którą znam: „Hej, Bartek, naucz się grać na gitarze, to sobie pogramy razem!”. Bartek na początku podchodził do pomysłu niechętnie.
Bartek: Jak mi powiedział, żebym się nauczył grać na gitarze, to był to okres, w którym miałem złamaną rękę i powiedziałem, że nie chcę się uczyć grać na gitarze, i że powinien zapytać mojego brata. Wyszło tak, że ręka szybko się wyleczyła, a mój tata dostał na święta gitarę, na której nie grał, więc ja zacząłem na niej grać. Tak też zacząłem grać z Szymonem i to jest początek wszystkiego, ale nie jako Assembled, tylko jako Bartek – Grajek i Szymon – Grajek.
Szymon: Pracę nad naszymi własnymi piosenkami zaczęliśmy w 2020 roku.
- Gdyby nie muzyka, to co?
Szymon: Ja bardzo lubię film, więc być może poszedłbym w rynek filmowy. To jest coś, co zawsze mi się podobało. Myślałem nawet nad studiami filmowymi, ale to raczej nie wyjdzie.
Bartek: Ja generalnie zawsze wiązałem się z muzyką. Gdyby nie w roli artysty, to chciałem być producentem albo tworzyć muzykę do gier na przykład.
- Assembled w wolnym tłumaczeniu to „zebrani, obecni, zgromadzeni, zmontowani”. Skąd taka nazwa?
Szymon: Cały motyw zespołu polega na tym, że odłamki różnych tożsamości, osobowości, więc to nazwa to połączenie różnych idei, tożsamości, mnie i Bartka, więc nazwę można brać dosłownie, jako połączenie wielu czynników, które razem tworzą Assembled.
- Jesteście duetem. Powiedzcie proszę, jaki jest podział ról w zespole, tzn. kto za co odpowiada?
Bartek: Ja zajmuję się muzyką, śpiewam, komponuję piosenki, gram też na gitarze i basie.
Szymon: Ja jestem liderem zespołu. Każdy tekst, który powstał w ramach Assembled, to tekst mojego autorstwa, projektuję też okładki. Generalnie rzecz biorąc, zajmuję się otoczką wizualną. Maski, które są dla nas charakterystyczne, to również mój pomysł, stworzyłem też do nich historię. Nagrałem teledysk. Bartek natomiast buduje świat, który mu przedstawiam.
Bartek: Ja jeszcze zajmuję się promocją.
- Swoją działalność promujecie głównie w mediach społecznościowych, z naciskiem na tiktoka. Taką metodę stosuje między innymi David Kushner, z genialnym skutkiem. Co daje Wam taka metoda promocji? Widzicie jakieś minusy mediów społecznościowych?
Szymon: Jesteśmy w social mediach bo liczymy na to, że któryś z naszych tiktoków wybije się tak, jak nagrania Davida Kushnera. W dzisiejszych czasach faktem jest to, że jeśli jesteś w internecie, to jesteś na całym świecie. Większość naszych obserwatorów na Instagramie pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Cały nasz plan działania jest po angielsku: teksty piosenek, podpisy zdjęć na Instagramie, wszystkie relacje. Robimy to po to, aby nie ograniczać się do polskiego rynku, tylko żeby umożliwić sobie dostęp do wszystkich narodowości. Zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby się wypromować. Mam wrażenie, że kiedyś chodziło się na koncerty, żeby poznawać zespoły. Po koncercie zapisywało się nazwę, kupowało płyty czy merch. W dzisiejszych czasach koncerty to okazja, żeby świętować muzykę, którą już się zna.
- Jak wspominacie swój pierwszy koncert?
Bartek: Nasz pierwszy „koncert”, który zagraliśmy razem, miał miejsce u mnie w ogrodzie, w czerwcu 2020 roku, kawałek po moich urodzinach. Zagraliśmy swój pierwszy koncert z Szymonem, wystąpił z nami jeszcze mój brat, który grał na pianinie. Bardzo dobrze to wspominam, chociaż brzmiało to okropnie. Zagraliśmy same covery, brzmiało to strasznie, ale to był nasz zupełny początek, więc coś do zapamiętania.
Szymon: To było fajne, bo faktycznie przygotowywaliśmy się do tego, uczyliśmy się piosenek, robiliśmy próby, ja brałem bębny do Bartka, żeby to przećwiczyć. Natomiast pierwszy koncert, który zagraliśmy na scenie, to był festiwal Faza w 2021 roku i to też był bardzo dobry koncert. Pamiętam ten stres, pomysł na to, żeby wyjść w maskach i tak dalej.
Bartek: Naszym najstraszniejszym elementem występowania na żywo są maski, bo mocno ograniczają wzrok. Nie jestem w stanie policzyć ile razy było tak, że wychodząc na scenę ja się prawie o coś potknąłem, bo nic nie widziałem. Na pierwszym koncercie, właśnie na festiwalu Faza, wychodząc na scenę odpiąłem wszystkie kable. Stałem na scenie i mówię do Szymona: „Szymon, schrzaniłem*”. Na szczęście, gdy na szybko podłączyłem je ponownie, to wszystko działało, ale widać było później, że cały koncert stresowałem się, że znowu coś odepnę, bo ze mnie zwisały dwa kable, jeden odłączyłem, generalnie rzecz mówiąc: masakra.
- Porównujecie się stylistycznie do Twenty One Pilots, ja znajduję w Was także coś ze starszego Kodaline, 1975 czy The Neigbhourhood. Skąd czerpiecie inspiracje?
Szymon: Najbardziej inspirujemy się Twenty One Pilots.
Bartek: To jest zespół, który z naszą twórczością był od samego początku.
Szymon: Twórczość Twenty One Pilots to coś, czym zdecydowanie najbardziej się inspirowaliśmy. Historia, która przechodzi przez cały album, tak jak w Blurryface czy w Trench, gdzie piosenki na albumie to nie tylko kawałki, które nie mają ze sobą nic wspólnego, a raczej spójna opowieść. Pierwszy album, na którym doświadczyłem tej historii, która rozpoczyna się w pierwszej piosence i kończy w ostatniej to właśnie był Blurryface i to mnie tak zaciekawiło, że postanowiliśmy się tym inspirować.
- Tworzycie wyłącznie po angielsku. Skąd taka decyzja? Nie czujecie, że to trochę odbiera Wam polskich odbiorców? Młodsze pokolenia posługują się angielskim na poziomie komunikatywnym, ale myślę o starszych odbiorcach.
Bartek: Mamy świadomość, że nagrywając czy prowadząc social media po angielsku, tracimy sporo na polskim rynku. Nie tworzymy jednak muzyki dla osób starszych. Wiele razy spotkaliśmy się z tym, że tworząc po polsku mielibyśmy większą grupę odbiorców, jednak nie chcemy tworzyć tylko dla Polaków, ale dla ludzi z całego świata.
Szymon: Widzimy przykłady osób, którzy tworzą muzykę po angielsku, bez względu na pochodzenie. Wiemy, że podbicie świata muzyką jest realne, więc próbujemy to osiągnąć.
- Swoją przygodę z publikowaniem pod nazwą Assembled zaczęliście od Overthinkers. Jak wspominacie powstawanie tego singla?
Bartek: W zasadzie nie zaczęliśmy od Overthinkers. Na początku 2021 roku wydaliśmy piosenkę Bus ride. To jest pierwsza piosenka, jaką kiedykolwiek nagraliśmy.
Szymon: Pojechaliśmy do Babci Bartka na kilka dni, zamknęliśmy się w garażu i próbowaliśmy tworzyć. Nie znaliśmy teorii.
Bartek: Nie umieliśmy nagrywać, nie znaliśmy się na pisaniu piosenek. Liczyliśmy na najlepsze. Po dłuższym czasie zdecydowaliśmy, że ta piosenka nie idzie w kierunku, w którym chcieliśmy iść, więc usunęliśmy ją i nagraliśmy Overthinkers.
Szymon: W dalszym ciągu, Overthinkers to nie jest pierwsza piosenka, którą nagraliśmy. Przed Overthinkers gotowe było Sea of trees, jednak nie chcieliśmy go wydawać. Najpierw wydaliśmy Overthinkers, które było bardziej waniliowe, łagodne. Dzięki temu zebraliśmy grupę odbiorców, sprawdziliśmy jak wszystko działa itp. Dopiero wtedy wydaliśmy Sea of trees.
- Z tytułów Waszych singli wychodzi dość ponury obraz: zaczynamy od Overthinkers, przechodzimy przez Beyond control, po drodze można zagubić się w Sea of trees, gdyby tego było mało – Peace of mindless, a kończymy na Broken promise. To celowy zabieg? Wasze utwory opowiadają spójną historię?
Szymon: Tak, to celowy zabieg. Nasze utwory opowiadają spójną historię. Wszystko jest opowiedziane z perspektywy jednej osoby, którą można utożsamiać z maskami. Każda piosenka to opowieść tej maski. Wydaje mi się, że najpiękniejsza sztuka pochodzi z bólu. Jest muzyka wesoła, jest muzyka do relaksu, na przykład Bruno Mars – przyjemne dla ucha, fajny groove, można przy tym odpoczywać, jednak sztuka, która naprawdę dotyka, pochodzi z bólu. Tyczy się to różnych gałęzi sztuki, na przykład malarstwa. Dzieła van Gogha dla osoby, która zna jego życiorys i pogląd na rzeczywistość, oraz to, że uważał, że nigdy nie będzie wystarczająco dobrym artystą, a wręcz nienawidził swoich prac, są piękne i mroczne.
Bartek: Żeby połączyć piosenki staramy się użyć przynajmniej jednego wspólnego instrumentu, syntezatora albo efektu tak, aby całość nabrała spójności. Nie zawsze w sposób oczywisty, ale jest to słyszalne.
- Jednym z atrybutów obecnych na Waszych zdjęciach czy tiktokach są weneckie maski. Skąd pomysł? Jakie jest ich znaczenie?
Szymon: Inspirowaliśmy się filmem Fight Club, serialem Mr. Robot. Widzieliśmy wielu artystów, którzy występują w maskach na scenie. Uważam, że to ciekawy koncept, dzięki któremu można opowiedzieć historię. Wyglądają też fajnie, przyciągają uwagę, więc powiedziałem Bartkowi, że maski będą tożsamością naszej twórczości.
Bartek: Maski były też formą przebicia się. Nieczęsto widuje się maski weneckie na scenie.
- Wasze kawałki to głównie melancholia i „kryzys wieku wczesnego”. Dlaczego? Czy macie poczucie, że z taką muzyką więcej osób jest w stanie się utożsamić?
Bartek: Dużo częściej słucham smutnych piosenek.
Szymon: Uczucie smutku jest najłatwiejszym uczuciem na świecie, stąd tak wiele osób słucha smutnej muzyki. Zawsze znajdzie się coś, co może nas przybić, zawsze znajdzie się coś, co nas złości. Uważam, że sztuką jest znalezienie czegoś, co sprawia nam radość i trzymanie się tego. Z drugiej jednak strony, tworzenie smutnej muzyki przychodzi nam łatwo, bo ja jestem smutny. Tworzymy więc muzykę, której sami chcemy słuchać.
- Obecnie stajecie się na polskim i zagranicznym rynku zespołem, który można określić głosem młodego pokolenia. Pokazujecie, że nastoletnie lata to nie tylko problemy związane ze słabą oceną z matmy czy złamanym sercem. Wasze teksty mogą stać się wskazówką dla starszego pokolenia, które będzie chciało Was/nas zrozumieć. Nie czujecie, że łatwiej byłoby napisać piosenkę o imprezach i przelotnych znajomościach? A może właśnie o to chodzi, żeby zwrócić uwagę na faktyczne problemy nastolatków/młodych dorosłych?
Bartek: W naszej twórczości staramy się poruszać trochę ważniejsze aspekty, niż imprezowanie i spotykanie się z dziewczynami czy wydawanie pieniędzy na alkohol. Jak Szymon powiedział: spotykamy się z większymi problemami, niż słaba ocena z matmy.
Szymon: Bardzo mi miło, bo wcale tak na to nie patrzyłem. Tyler Joseph w pierwszym albumie wydanym w 2007 roku tak mnie zainspirował, że chciałem zrobić wszystko, aby wywrzeć na kimś takie wrażenie, jak on na mnie. Chciałem dotknąć uczucia melancholii, depresji, smutku, choć być może nastoletnia depresja nie jest do końca depresją, z którą można się medycznie spotkać, jednak to inny problem. Nie wiem, czy to reprezentacja dzisiejszego stanu młodzieży, być może. Tak naprawdę pisałem to myśląc o mnie i o tym, co czuję i licząc na to, że ktoś się z tym utożsami. Osobiście nie słucham rapu, o alkoholu, seksie i dragach, więc pisałem o tym, co chciałem poruszyć.
Bartek: My nie chcemy tworzyć muzyki, chcemy tworzyć sztukę, która wpłynie na ludzi. Może lepiej: nie tworzymy muzyki, tworzymy sztukę.
- Wyobraźcie sobie, że macie szansę powiedzieć coś, co usłyszy cały świat, na czele z wszystkimi rządami. Co mówicie?
Szymon: Przetłumaczone w każdym języku: Masz szansę być lepszym. Wiele błędów popełnianych przez ludzi wynika z braku wiary w to, że mogą być lepsi.
- Jesteście pokoleniem Pandemii. Czy czujecie, że covid coś Wam odebrał?
Bartek: Nie czuję, żeby covid coś mi odebrał. Mogę powiedzieć, co mi dał, a dał mi radość z niechodzenia do szkoły. Nie sądziłem, że mogę się dobrze bawić w domu. Podczas pandemii zaczęliśmy interesować się muzyką, także ja covidowi wiele zawdzięczam. Mówię o tym, jak wpłynął na mnie, bo wiadomo, że globalnie byłoby lepiej, gdyby się nie pojawił.
Szymon: Covid dał mi bardzo dużo czasu, żeby myśleć o sobie i nad sobą. W trakcie kwarantanny zaczęliśmy pracować nad zespołem.
Bartek: Ja uważam, że pandemia i izolacja sprawiła, że jestem lepszym muzykiem. Miałem czas na nagrywanie i na poprawę warsztatu.
Szymon: Z drugiej strony mam wrażenie, że izolacja wzbudziła u mnie poczucie niezadowolenia i melancholii. Uznałem, że to jedyny sposób na bycie i trwa to od kilku lat.
- Rozmawiamy w dniu premiery singla „Broken promise”. Jakie uczucia Wam towarzyszą?
Bartek: Wczoraj, kilka minut przed północą, a więc premierą, postanowiłem zrobić live’a na tiktoku, żeby zobaczyć, czy kogoś zainteresuje premiera. Po niecałych dziesięciu sekundach na live było ponad 200 osób. Nie sądziłem, że wrzucając filmy do internetu, byliśmy w stanie zainteresować tyle osób naszą twórczością. Byłem strasznie podekscytowany. Pierwszy raz spotykamy się też z tym, że naszej muzyki słucha tyle osób w jednym momencie. Statystki Spotify pozwalają na sprawdzenie, ile osób słucha w danym momencie. Byłem w strasznym szoku, gdy zobaczyłem, że w jednej chwili Broken promise odsłuchiwało 70 osób. Wydawało mi się, że piosenka zainteresuje może 10 odbiorców.
Szymon: Tak naprawdę mieliśmy zakład. Ja powiedziałem, że będzie poniżej 2000 odsłuchań pierwszego dnia, Bartek, że będzie powyżej. Obecnie mamy zdecydowanie powyżej tych 2000, także Bartek miał rację. Przez to, że Broken promise promowaliśmy pięć miesięcy, to mi się już trochę ten refren znużył. Pchaliśmy do końca i cieszymy się, że taki jest odbiór. Ludzie wstawiają na story Broken promise, piszą do nas jak ta piosenka na nich wpływa. To jest niesamowite.
- Będąc jeszcze chwilę w temacie „Broken promise”. Co różni go od dotychczas wydanych kawałków?
Bartek: Zależy czy podchodzimy pod kątem technicznym, czy jakim.
Szymon: W Broken promise mamy po raz pierwszy dialog podmiotu z kimś innym.
Bartek: To pierwsza piosenka, której refren znacznie różni się od zwrotek. Zwrotki są melancholijne, do odpoczynku, a refren jest zaciekły, ma złapać całą uwagę. W refrenie dochodzą nowe instrumenty.
Szymon: Pod kątem treści Broken promise nawiązuje do innych piosenek. W wersie pojawiają się słowa: I’m lost somewhere in time and space, between a desert, between forest and suicidal case. Desert to nawiązanie do Beyond control, forest to Sea of trees, a suicidal cave to Peace of mindless. Broken promise połączyło wszystkie single i stworzyło jedną historię.
- Ile obietnic dotychczas złamaliście?
Bartek: Sporo, ale raczej względem rodziców w kontekście obowiązków domowych. Generalnie staram się nie łamać obietnic.
- W opisie lyrics video do Sea of trees pada zapowiedź epki Semicolon. Kiedy można się jej spodziewać?
Szymon: W tym roku. Tak naprawdę została nam jedna piosenka do skończenia. Dodamy jeszcze kilka nagrań, 20-30 sekundowych, które zespoją piosenki. Chcemy, żeby album był historią. Semicolon to będzie połączenie tego, co już mamy w finalnej formie.
- Czy tytuł epki „Semicolon” nawiązuje do powszechnie znanej tematyki tatuaży – średników?
Szymon: O to chodzi. W lyrics video do Sea of trees jest średnik na drzewie, który ma symbolizować to, o czym jest piosenka.
- Czy obecnie wydane single będą obecne na epce?
Razem: Tak, wszystkie.
- Jakie macie plany muzyczne na najbliższy rok, a gdzie widzicie się za 5 lat?
Szymon: W trakcie najbliższego roku będziemy robić to, co teraz, przy wsparciu osób, które stale poznajemy, a za pięć lat chciałbym być już za granicą.
Bartek: Obiecałem Szymonowi, że za maksymalnie pięć lat gramy na Openerze.
Szymon: To też, ale realny plan zakłada wyjazd za granicę po liceum Bartka. Najlepiej w anglojęzycznym kraju.
- Na dniach ruszacie z merchem. Czego można się spodziewać? Planujecie coś niezwykłego?
Bartek: Planowaliśmy limitowaną edycję bluz, ale póki co chcemy dobrze wystartować z koszulkami, bo to nasz pierwszy raz z zarabianiem z naszej twórczości, więc musimy się wprowadzić w cały proces.
Szymon: Póki co mamy koszulki. Koszulki, które nawiązują do naszej twórczości, to dalej coś, co jest nasycone naszym klimatem.
- Bartku, przed Tobą matura. Czy w związku z tym planujesz zwolnić muzycznie? A może wręcz przeciwnie?
Bartek: Generalnie ja do matury mam jeszcze trochę czasu, obecnie jestem w drugiej liceum. Szymon bardzo przystopował przez matury, bo pisał je w tym roku, więc ja zająłem się promocją Broken promise. Naturalnie, gdy ja będę pisał matury – wtedy zwolnię. Póki co jednak, przynajmniej do połowy czwartej klasy, nie będę zwalniał z niczym.
- Ostatnie pytanie, również tylko do Bartka. Babcia pyta, czy jesteś już sławny?
Bartek: Babcia nie do końca rozumie social media. Pokazuję jej, ile osób nas obserwuje, a Babcia pyta, czy to dużo. Staram się tłumaczyć, że to trochę tak, jakby nagle zebrać 16 tysięcy osób w jednym miejscu. Nie sądzi, że jestem sławny i bardzo mnie to cieszy, bo dla niej zawsze będę wnuczkiem, a nie artystą.