Power Of Trinity – Ultramagnetic [Recenzja]

Czy po trzech wydanych albumach Power Of Trinity jest nas w stanie zaskoczyć nowym brzmieniem? Jaka jest ich najnowsza płyta „Ultramagnetic”? Czas coś o tym powiedzieć.

Klasycznie zacznę od kilku słów o zespole. Power Of Trinity powstało w 1996 roku, więc w tym roku zespół obchodzi swoje dwudzieste drugie urodziny. Grają muzykę z pogranicza rocka, reggae i elektroniki.

O płycie

„Ultramagnetic” to czwarty studyjny krążek grupy. Album promowany jest przez singiel Telefon. Klip utrzymany jest w klasycznym klimacie, co naszym zdaniem bardzo pasuje do tekstu i ogólnego zamysłu. Do tego trzeba dodać lekko chropowaty głos wokalisty i mamy przepis na rockową balladę.

Album otwiera kawałek Gdzie Oni Są, który już od pierwszych sekund uderza mocnymi gitarami i ciekawym głosem wokalisty. Moim pierwszym skojarzeniem był głos Artura Gadowskiego, panowie mają bardzo podobny styl śpiewu. Do tego należy dodać tekst o aktualnym przesłaniu i mamy coś, co spokojnie można określić mianem potencjalnego hitu.

Kolejnym utworem, który zwrócił naszą uwagę jest Bezczelnie. Z początku wydawało mi się, że to spokojniejsza propozycja na albumie, jednak byłam w błędzie. Zwrotki, owszem, są wolniejsze, jednak cała moc utworu jest w jego refrenie. W tym wypadku bardzo mocną stroną utworu jest gitara, która w połączeniu z wokalem mogłaby nawet z „Ona tańczy dla mnie” zrobić mocny rockowy numer.

Cały album to gratka dla fanów polskiego rocka. Mamy mocne gitary, ciekawy głos wokalisty i dobrą linię melodyjną. Krążek jest spójny, nie ma na nim słabszych utworów. Płyta dobrze sprawdzi się w chwili, kiedy piąta kawa to za dużo, a jednak trzeba skądś wziąć energię.  Podsumowując: ja tę płytę polecam zarówno stałym fanom zespołu jak i osobom, którym polska muzyka nie jest obojętna. Obie grupy odbiorców się nie zawiodą, ponieważ trzeci album Power Of Trinity w niczym nie ustępuje poprzednim wydawnictwom zespołu.