RECENZJA: Rihanna – ANTI

zx9p36

Artysta: Rihanna
Tytuł: ANTI
Premiera: 28.01.2016
Wytwórnia: Westbury Road Roc Nation
Gatunek: R&B
Single: Work

Najlepsze: Kiss It Better, Love On The Brain, Close To You, Desperado
Najgorsze: Work

Trzy lata. Tyle fani czekali na ten album. Ja czekałam na niego z niecierpliwością. Rihanna postanowiła dać sobie więcej czasu i nie wydać znowu czegoś za rok. W międzyczasie pozowała dla wielu magazynów, wypuściła skarpety i perfumy, podpisała kontrakt z Pumą… wiele by tu pisać. Choć była wszędzie, bez jej nowej muzyki nastała cisza. Kiedy wypuściła trzy single nagle pojawiła się nadzieja, że jedno z najbardziej oczekiwanych wydawnictw wreszcie ujrzy światło dzienne. Niestety trzeba było znów czekać. Pojawił się ANTI diaRy i znowu wszystko zaczęło się od nowa. Czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie. Piosenkarka w spocie promującym Super Bowl zapewniła, że warto na nią czekać. Nastała frustracja. Myślałam sobie – kobieto daj mi ten album, chce go już posłuchać, poczuć w rękach! No i nagle wydała singiel a potem udostępniła krążek do pobrania za darmo. Wow. Proszę państwa, z przyjemnością informuję, że nastała era ANTI.

Jeśli ktoś szuka EDM lub hitów komercyjnych do bólu, które bez przerwy grają w radiu – nie znajdzie ich tu. FourFiveSeconds, Bitch Better Have My Money, American Oxygen? Barbadoska machnęła na nie ręką i powiedziała im bye bye. Zdziwiłam się ogromnie tą zmianą i trochę szkoda mi było tych utworów. No cóż… mówi się trudno.

Zacznę od moich ulubionych piosenek. Nazwałam je „Świętą Trójcą”. Kiss It Better to jakaś magia. Zmysłowa melodia i te gitary… Wszystko pięknie i idealnie. Chciałabym, żeby był wydany jako singiel. Następne na mojej liście jest kompozycja Love On The Brain. Kojarzy mi się ona z piosenkami z dawnych czasów. Bardzo podoba mi się jej tekst. Jest taki lekki. RiRi bawi się tu swoim wokalem. Tą także widzę jako singiel. No i ostatni mój fav to ballada Close To You. Czuć w niej wiele emocji a gra na pianinie jeszcze bardziej je potęguje. Można nawet się wzruszyć. Wszystkie tu zaprezentowane pokochałam od pierwszego usłyszenia. Ciągle grają mi w głowie, nie mogę się od nich uwolnić. Nawet przed snem mruczę sobie ich teksty pod nosem. Istne uzależnienie!

Na początek piosenkarka serwuje Consideration nagrane wraz z SZA. Już po tym utworze słychać, że RiRi zaserwuje nam coś innego niż do tej pory. Mocny bit i dosyć prosta melodia okraszona dużą pewnością siebie. Jednak jako pierwsze na liście widziałabym bardziej krótkie Goodnight Gotham, nawet jeśli nie śpiewa jej sama piosenkarka a Florence Welch. Do „mini” piosenek należą też James Joint, Yeah I Said It oraz Higher. Przy pierwszej z nich można się wyluzować, ale jako tak szału nie ma. Drugi natomiast czaruje swoim romantycznym i tajemniczym klimatem. Co do ostatniego po prostu nie mogę się przekonać ani trochę. Wiem, że wielu ją uwielbia, ale ja jestem na nie. Na początku jest nawet nieźle jednak im dalej tym bardziej strasznie drażni mnie tu wokal Rihanny. Te wrzaski z lekką chrypką nie trafiają do mnie w ogóle.

Untitled 3

Work to zły wybór na pierwszy singiel. Na pewno nie przyciąga uwagi, czyli nic specjalnego. Przy pierwszym odsłuchu myślałam, że to jakiś żart. Spodziewałam się czegoś lepszego. Śmieszy mnie to „ło ło ło”. Brzmi to jakby Rih po prostu sobie odpuściła. Drake też za bardzo nie pomógł temu utworowi. Mimo, że to nasłabsza kompozycja na krążku to nawet lubię sobie ją puścić.

Zadziorne Desperado zdecydowanie ma w sobie „to coś”. Od razu przykuł moją uwagę. Westernowy mrok z pewnością nieźle wciągnie. Może to przez tytuł, ale przed oczami staje mi film z Antonio Banderasem. Gdyby była nakręcona kolejna część to utwór idealnie nadawałby się do soundtracku. Ciekawe jest też Woo nagrane z Travis’em Scott’em. Podoba mi się podrasowany trochę głos Barbadoski w dalszej części, co sprawia, że nie jest to nudny kawałek. Needed Me hipnotyzuje częścią melodyczną, która jest bardzo zmysłowa.

Dopóki nie przeczytałam w internecie, nie wiedziałam, że Same Ol’ Mistakes to cover piosenki zespołu Tame Impala. Nie znam oryginału. W tej wersji słychać nutkę hip-hopu przemieszanego z elektroniką. Na dodatek trwa ponad 6 minut! Jak dla mnie kawałek jest trochę za długi. Natomiast Never Ending to kolejna ballada utrzymana w prostych, gitarowych brzmieniach. I właśnie tą prostotą zachwyca.

Piosenki na wersji deluxe czyli Pose i Sex With Me nie porwały mnie jakoś. Jedynie wcześniej wymienione Goodnight Gotham zasługuje na uwagę. Bardziej widziałabym tu trzy odrzuty.

ANTI to na pewno eksperyment. Jednak nie ma tu zmieszanego wszystkiego. Wyszedł naprawdę charakterystyczny album. Wcześniej brakowało mi na poprzednich płytach tego mroku i zadziorności jakie były na Rated R. Teraz to dostałam i jestem w pełni zadowolona. Choć trzeba przyznać, że parę małych potknięć się pojawiło. Rihanna obrała dobry kierunek. Warto było tyle czekać. Te wszystkie nerwy zostały mi wynagrodzone. Z niecierpliwością czekam teraz na koncert, bo jestem ciekawa jak piosenki będą brzmiały na żywo. Może i odbieram to wszystko zbyt emocjonalnie, nie potrafię inaczej. Ale w końcu jestem Navy i jestem z tego dumna.