„Żeby napisać piosenkę, muszę najpierw coś poczuć głębiej w kościach” WYWIAD Z ZAGI

Natalia Wójcik bardziej znana jako Zagi tworzy alternatywny pop samodzielnie pisząc teksty i komponując. W jej muzyce zdecydowanie słychać, że wie co robi. W wywiadzie opowiedziała nam między innymi o genezie swojego pseudonimu, o procesie twórczym, a także czy showbiznesowe przyjaźnie na prawdę istnieją. 

Na początek chciałam zapytać o Twój pseudonim artystyczny. Dlaczego akurat Zagi?

Po raz pierwszy muzycznie przedstawiłam się publiczności jako Zagi w 2011 roku. W sumie z przypadku. Znajoma, która organizowała w tamtym czasie festiwal GAPA zaproponowała mi koncert podczas obrad jury. Miałam być powodem, dla którego publiczność nie opuści sali przed ogłoszeniem wyników <śmiech>. Byłam już wtedy po kilku przeprowadzkach, chwilowo bez zespołu, więc wchodził w grę jedynie akustyczny występ, solo. Występ pod własnym imieniem i nazwiskiem wydawał mi się zbyt oczywisty, więc zdecydowałam się użyć swojej szkolnej ksywki, a raczej jej zdrobnienia – i tak już zostało. Jestem Zagi i na scenie i poza nią.

W zeszłym roku ukazał się Twój debiutancki album Kilka lat, parę miesięcy i 24 dni. Skąd taka nazwa?

Myśląc nad tytułem albumu, który jest tak na prawdę zlepkiem różnych etapów mojej twórczości, ciężko było znaleźć odpowiednie słowo czy epitet, który w swojej zwięzłej formie mógł podsumować taką różnorodność muzyczną. W końcu jednak przypomniałam sobie o śnie mojego przyjaciela Jakuba Kaźmierczaka, z którym przez lata tworzyliśmy różne muzyczne projekty. Kilka lat wstecz, przyśniło mu się, że jeśli zaczniemy grać po polsku, to staną się dobre rzeczy. Moją pierwszą notatką, był wers „Dziś jest ten dzień, który zmieni wszystko, porwane więzi zszyje nitką”, który później stał się refrenem do „Piosenki o końcu świata” z zeszłorocznej płyty. Z Kubą pisaliśmy w tamtych czasach bardzo dużo maili wymieniając się pomysłami. Odnalazłam więc ten, w którym podzieliłam się z Kubą moimi zmaganiami z polskim tekstem i policzyłam ile czasu minęło od dnia w którym wysłałam go Kubie, do dnia w którym Marcin Gajko wysłał mi master płyty. I pod nosem się śmieję, że stworzenie tego albumu zajęło mi „4 lata, 6 miesięcy i 24 dni” a tak na prawdę trochę dłużej, bo album swojej premiery doczekał się dopiero w kwietniu zeszłego roku. Więc wszystko zajęło w sumie prawie 7 lat.

Cały album opowiada jedną konkretną historię, czy jest to zlepek różnych opowieści i emocji?

Jestem typem artystki, która pisze piosenki, bo przeżywa historie i układa je w piosenki. Kiedy tych historii już się trochę nazbiera, zamieszczam je na płycie i zamykam w ten sposób pewien rozdział. Nie wiem czy potrafiłabym dla siebie stworzyć album z zamiaru, konceptualny, spójny stylistycznie od A do Z. Chyba za bardzo lubię się zmieniać i za bardzo sobie cenię taką różnorodność. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że album „Kilka lat, parę miesięcy i 24 dni” jest największym „zlepkiem opowieści” ze wszystkich albumów, które do tej pory wypuściłam, ze względu na to, że piosenki powstawały na przestrzeni wielu lat.
Kiedy podpisałam kontrakt z Warnerem i wiedziałam, że przydałoby się wypuścić płytę, wybrałam po prostu 60 utworów z mojego repertuaru „po polsku”, które najbardziej mi się podobały. Z czego wspólnie z moim ówczesnym managerem Robertem Kurpiszem i producentem Tomkiem „Serkiem” Krawczykiem wybraliśmy 14 naszym zdaniem najfajniejszych, które nagraliśmy w studio, a następnie wybraliśmy szczęśliwą 12, która znalazła się na tej płycie.

Od premiery minęło już trochę czasu. Zdradzisz kiedy możemy się spodziewać kolejnego albumu?

Między końcówką lipca, a początkiem sierpnia podzielę się 4 numerową EPką Drapacz Chmur. W dniu premiery pojawi się też teledysk do tytułowego utworu. Materiał dostępny będzie wyłącznie online. Nie mogę się już doczekać!

Jak wygląda u Ciebie proces twórczy? Spisujesz piosenki kiedy tylko pojawią się w Twojej głowie, czy wolisz posiedzieć i zastanowić się zanim coś stworzysz?
Jeżeli chodzi o utwory, które piszę dla siebie – jest to uzależnione od tego co się w moim życiu dzieje. Zaczęłam dostrzegać fakt, że to smutek i życiowe dramaty zwykle działają na mnie inspirująco i właśnie w takich czarnych momentach tworzę najwięcej.

Kiedy muszę wyrzucić z siebie nadmiar emocji, utwór powstaje bardzo szybko, spontanicznie. Emocje podpowiadają mi również w jaką stronę mam iść muzycznie. Słowa i muzyka powstają u mnie równolegle.
Trochę inaczej to wygląda, kiedy piszę utwory dla innych artystów. Wtedy czas odgrywa bardzo ważną rolę. Mam jednak w sobie ogromne pokłady empatii i potrafię wczuć się w historię innych osób. Lubię te historie opisywać i wykorzystuję to podczas pisania tekstów.

Jeżeli mam taką możliwość, to rozmawiam z artystą i wypytuję go co mu siedzi w głowie, co uwiera, co maluje uśmiech na twarzy. Jeśli nie jest mi to dane, szukam historii u znajomych, rodziny. Nie zmyślam, ani nie decyduje się na dzielenie własnymi historiami – te zostawiam na własne piosenki.

Grasz na gitarze, ukulele. Który instrument jest Twoim ulubionym?

Oba są dla mnie bardzo wyjątkowe, ale to na gitarze napisałam więcej piosenek, więc chyba to będzie mój wybór.

Czy poza tymi instrumentami grasz jeszcze na czymś, albo masz jakiś wymarzony na którym chciałabyś grać?
W przeszłości uczyłam się grać na pianinie, skrzypcach, flecie. Dzięki temu sięganie po różne instrumenty przychodzi mi trochę łatwiej. Taka muzyczna wyobraźnia jest bardzo przydatna w komponowaniu, czy aranżowaniu utworów, bo wiem gdzie szukać. Natomiast instrumentem, na którym chciałabym nauczyć się grać, to perkusja.

Ostatnio pomagałaś Suzi przy tworzeniu debiutanckiej EP-ki, grasz też z innymi wykonawcami. Mam wrażenie, że nie umiesz usiedzieć w miejscu, prawda?
Faktycznie, sporo działam, ale to chyba dlatego, że moja praca to moje hobby.
Czasem piszę utwory dla innych artystów we współpracy z The Foxxes Music. Jestem między innymi współautorką albumu Szklany sen oraz kilku utworów z albumu Fala Sylwii Lipki, napisałam melodię i tekst do utworu Chcemy tego więcej na album Życzenia dla Soun’d and Grace. Lubię wyzwania. Piosenki które piszę dla innych artystów są zupełnie inne stylistyczne, bardziej „komercyjne”.

Suzi pomagałam z chórkami na jej mini albumie Nie dzieje się nic, oraz zaprojektowałam jej okładkę (bo jestem też grafikiem).

Z wcześniejszych projektów graficznych mogę pochwalić się oczywiście identyfikacją wizualną moich własnych albumów, plakatami, grafikami na Merchu ale też np. projektowałam oprawę graficzną dla Urszuli, na album akustyczny Złote Przeboje z kwartetem smyczkowym. Jest to dla mnie niesamowitą sprawą, bo Dmuchawce, latawce, wiatr Urszuli to jedna z pierwszych piosenek, którą nauczyłam się grać na gitarze gdy miałam kilka lat.

Nie jest tajemnicą, że kumplujesz się właśnie z Suzią i innymi muzykami. Czy prawdziwe przyjaźnie w przemyśle muzycznym są możliwe i czy są w stanie przetrwać? 

Mam taką nadzieję <śmiech>. Ja odkąd pamiętam zajmuję się muzyką, więc siłą rzeczy odkąd pamiętam obracałam się w muzycznym środowisku. Nawet mój chłopak jest producentem, śpiewa i ma swój projekt. Myślę, że niezależnie od tego czym się zajmujemy zawodowo, czy hobbistycznie, to przyjaźnimy się z ludźmi z którymi mamy wspólne zainteresowania.

Marzy Ci się współpraca z jakimiś artystami z Polski albo zagranicy?

Mam kilka pomysłów w głowie, ale na razie je tam zostawię, owiane tajemnicą.

Tworzysz teraz trasę koncertową na najbliższe miesiące. Gdzie będzie można Cię usłyszeć i zobaczyć?

Koncerty organizuję sobie sama, jestem teraz w trakcie letniej trasy, którą nazwałam #PoMapieTour. Koncerty w Lublinie, Krakowie, Drzewicy i Chorzowie mam już za sobą. Zapraszam serdecznie na pozostałe koncerty!

  • 04/08/2018 – Lublin – Festiwal Wina (duet)
  • 16/08/2018 – Rewal – Beach Bar Piaskownica (duet)
  • 22/08/2018 – Warszawa – Worek Kości (trio)
  • 25/08/2018 – Gniezno – Festiwal Grajków Ulicznych (duet)

Jesienią wyruszam w kolejną trasę, promującą nadchodzącą EP!

Muszę z tego miejsca podziękować moim fanom, którzy bardzo zaangażowali się w mój pomysł organizowania trasy samodzielnie. Polecali mi świetne miejsca a niektórzy nawet podjęli się organizacji pewnych koncertów! Jestem im bardzo wdzięczna, bo bez ich wsparcia i zaangażowania na pewno by się to nie udało na taką skalę!

Na jesienne koncerty będzie można zakupić bilety online dzięki współpracy z serwisem GoOut! Sprzedaż niektórych koncertów już jest otwarta, a cała lista znajduje się na mojej stronie www.zagi.pl Zachęcam do kupna biletów, zanim znikną! 🙂

Skupiasz się na razie tylko na kameralnych koncertach, czy planujesz jakieś festiwale?

Trzy festiwale w tym roku mam już za sobą – Mała Pomarańcza Fest, który odbył się 2 czerwca w La Boheme w Warszawie, gościnnie wystąpiłam z Michałem Wrzosem podczas jego koncertu w oknie na Starym Rynku na Spring Breaku, a w Chorzowie zagrałam na fantastycznym festiwalu One Man Act. Zagrałam też na Moście Kultury w Lublinie, niedługo zagram na Festiwalu Sztuk Naturalnych Zew Natury, który w tym roku odbywa się w moim rodzinnym mieście, a w sierpniu pojawię się na Festiwalu Grajków Ulicznych w Gnieźnie.

Jeżeli chodzi o koncerty z trasy jesiennej – klubowej – będą to miejsca raczej kameralne, mieszczące od 50 do 250 osób. Niektóre koncerty zagram w formie solo-act, nie zabraknie też duetów jak i koncertów w pełnym składzie, podczas których będą towarzyszyć mi perkusista i basista.

Skoro już jesteśmy przy festiwalach, wybierasz się tego lata na jakieś w roli słuchacza?
W tym roku jako słuchacz wybrałam się na wiele koncertów przy okazji wizyty na Spring Break’u, planuję też wybrać się na Spragnionych lata w Warszawie i na ten rok moje festiwalowe podboje słuchacza się kończą <śmiech> Skupiam się teraz na własnej trasie.


Stresujesz się występami, czy masz to już we krwi?

Stresuję, ale jest to motywujący stres, który mija z momentem gdy znajdę się na scenę. Już przestałam się łudzić, że to kiedyś minie. Zaakceptowałam to jako nieodzowną część przygotowań do koncertu.

Masz jakieś inne zainteresowania poza muzyką?

Lubię kreatywnie spędzać czas. Organizuję koncerty (sobie, ale nie tylko), wymyślam sesje zdjęciowe, tworze scenografie, obrabiam zdjęcia. Jakiś czas temu nawet uszyłam kreację do teledysku dla koleżanki. Przyjemność sprawiają mi prace „ręczne” np. remontowe. Bardzo lubię skręcać meble, czy malować ściany. Od małego bardzo ciągnęło mnie do majsterkowania. Gdy mój tato miał firmę meblarską, często kręciłam się po jego warsztacie i obserwowałam jak powstają szafy, biurka, czy meble kuchenne. Dlatego gdy na horyzoncie jest jakiś remont, często można mnie tam znaleźć. Bardzo interesuję się też makijażem i lubię tonąć w czeluściach Youtube’a. 

Kto Cię inspiruje? Zarówno w muzyce jak i w życiu.

Faktycznie, żeby napisać piosenkę, muszę najpierw coś poczuć głębiej w kościach i najbardziej inspirują mnie do tego między-ludzkie sytuacje, najczęściej te, w których zdarza mi się znaleźć lub być naocznym świadkiem. A tak w ogóle, do działania potrafi mnie zainspirować pogoda, otoczenie, zapach, zdjęcie na Instagramie, film, artykuł, który czytam, czy osoba, którą minę na przejściu dla pieszych. To są takie krótkie momenty, które wyłapuję podświadomie, mają swoje podłoże zakorzenione gdzieś w osobowości i sposobie kojarzenia pewnych faktów. Podejrzewam, że często nie zdaję sobie sprawy z faktycznego źródła inspiracji.

Czujesz się popularna?

Zauważyłam, że na moje koncerty przychodzi coraz więcej osób. Coraz więcej osób podczas tych koncertów śpiewa ze mną teksty moich piosenek. Jest to bardzo budujące i motywujące!

Na koniec powiedz mi, jaka jest najśmieszniejsza rzecz jaką usłyszałaś na swój temat?

Kiedyś na kolacji, po zamkniętym koncercie w Łodzi organizowanym przez portal Uwolnij Muzykę usłyszałam od Piotra Roguckiego, że mam bardzo białe białka oczu. Wspominam to z spostrzeżenie z uśmiechem.

ZDJĘCIA Z TRASY