Ptakova – wyjątkowa osoba z wyjątkowym głosem. Mimo młodego wieku ma na swoim koncie występ chociażby na Open’er Festival czy współpracę z Miuoshem. Po ponad roku ciszy wróciła z singlem „Czar”, który ma szansę zawojować na listach przebojów. Jak długo każe nam czekać na kolejne utwory i co planuje robić w wakacje? Między innymi o tym miałam okazję z nią porozmawiać.
Zacznijmy od początku. Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Moja przygoda z muzyką zaczęła się tak, jak pewnie u większości artystów. Od dziecka „to coś” krążyło w moich żyłach. Najpierw grałam na garnkach w domu, wybijając jakieś szaleńcze, afrykańskie rytmy. Później dostałam od babci keyboard, który mam nawet do dzisiaj. Na nim tworzyłam swoje pierwsze piosenki, a jedna z nich nosiła tytuł „Była bieda w domu”. Nie wiem skąd ten pomysł wziął mi się w głowie, ale coś takiego powstało. Pamiętam jeden wers, „To zależne od tronu czy król na nim siądzie”, tak to leciało. Potem przyszedł etap szkolny, gdzie udzielałam się w różnych konkursach. W czasach licealnych perkusja odegrała dużą rolę, ponieważ mieliśmy w podziemiach salkę, gdzie stała perkusja jednego z uczniów. Graliśmy tam i śpiewaliśmy, jednak nie było to nic poważnego. Pierwszym większym projektem był zespół Skeng, stworzony, gdy mieszkałam w Poznaniu, gdzie studiowałam filozofię. Znaleźliśmy się z chłopakami przez Internet i graliśmy przez ponad półtora roku rocka alternatywnego. Graliśmy m.in. support przed Zakopower. W 2013 roku rozpoczęłam karierę solową, a w 2014 wydałam EP-kę, jeszcze jako Natasza Ptakova. Po EP-ce poszło już z górki, albo dopiero pod górkę 🙂
Przez prawie trzy lata tworzyłaś Soxso razem z Maćkiem Sawochem. Co wpłynęło na Waszą decyzję o zawieszeniu zespołu? Czy fani mogą spodziewać się powrotu?
Fani na pewno nas jeszcze usłyszą, bo nadal pracujemy razem, tylko już nie jako Soxso, a pod swoimi nazwami – ja jako Ptakova, a Maciek jako Maciek Sawoch. Rozstaliśmy się w zgodzie i oczywiście nikt nikogo nie wyzywał i nie krzyczał, bo przyjaźnimy się i znamy od lat. To była dojrzała decyzja, a powodem było głównie to, że tworzyliśmy własne projekty, które nakładały się na siebie. Doszliśmy do wniosku, że już czas, żeby to rozdzielić, a że każde z nas chce się rozwijać w swoim kierunku, to zakończyło się to w ten sposób. Maciek dużo tworzy, aktualnie zajmuje się świetnym projektem 10H – polecam zresztą sprawdzić! Ja rozwijam się w Ptakovej, więc nasze siły ciągle się łączą.
Graliście na Open’erze i Spring Breaku. Czujesz się lepiej na dużych scenach czy w kameralnych klubach?
I tak i tak. Każdy koncert przynosi coś innego artyście. Takie kameralne koncerty dają zupełnie coś innego, inną energię od słuchaczy. Wielkie koncerty to kompletnie odmienne emocje. Pamiętam Open’era czy występ z Miuoshem na XV, gdzie były tysiące ludzi. Tych emocji nie da się porównać, tak samo jak tej energii. To zupełnie coś innego, inna przestrzeń. Oba typy koncertów uwielbiam.
Współpracowałaś z Miuoshem. Nie bałaś się, że to nie do końca Twój styl muzyczny?
Jestem ryzykantką. Teraz też trochę zaryzykowałam, jeżeli chodzi o nowy singiel. Kiedyś słuchałam sporo rapu, zresztą słucham różnej muzyki, więc to nie jest nic nowego. Tym niemniej, faktycznie, wejście w światek hip-hopowy pozwoliło mi poznać tę muzykę od zupełnie innej strony, a współpraca z różnymi artystami wzbogaca nas i wzbogaca rzeczy, które tworzymy, dlatego bardzo fajnie jest tworzyć z różnymi ludźmi. Z Miuoshem tym bardziej, bo oboje jesteśmy z Katowic.
Jak doszło do współpracy z Sony Music?
Z Sony Music podpisałam kontrakt w zeszłym roku i jestem bardzo zadowolona z tej decyzji. Póki co wszystko idzie zgodnie z planem i działamy, więc bardzo się cieszę.
Masz dość charakterystyczny wizerunek. Odpowiadasz za niego sama, czy może masz szereg stylistów?
Współpracuję z różnymi osobami. Mam to szczęście, że mam dużo fajnych ludzi wokół siebie. Jeśli chodzi o włosy, zajmuje się mną ekipa The Mystery Barbers, natomiast jeśli chodzi o make-up to zależy od eventu, ale najczęściej odpowiada za niego Dominik Szatkowski. To mój dobry przyjaciel, więc jest przeważnie obok. Co do stylizacji, to w zależności od okoliczności, posiłkuję się wsparciem różnych osób. Sam pomysł na mnie jest mój, zawsze byłam freakiem i to ze mnie wychodzi w sposób naturalny. Chciałam krótkie włosy, chciałam coś szalonego. Zresztą zawsze miałam szalone fryzury. Krótkie włosy, doczepiane rude, różowe, niebieskie, czerwone.
Co Cię inspiruje?
Życie mnie inspiruje tak naprawdę. To bardzo błahe i trywialne, ale prawda jest taka, że inspiracji możemy szukać wszędzie. Jeżdżąc na rowerze, gotując. Ja bardzo często tworzę utwory kiedy gotuję. Mieszam sobie zupkę i wtedy wchodzi mi melodia do głowy, więc siadam do komputera i spisuję. Inspiruje mnie też różna muzyka, dlatego nie ograniczam się na gatunki i czerpię z każdej. Kiedyś do pisania tekstów bardzo inspirowała mnie muzyka filmowa, która ma w sobie bardzo dużo emocji i wrażliwości, więc rozwija w tym kierunku.
Z kim chciałabyś współpracować?
Ostatnio mi się marzyło, żeby zrobić coś z Dawidem Podsiadło, zresztą to kolega po fachu z tej samej wytwórni, więc… :))) Jestem bardzo otwarta i nie ograniczam się na gatunek muzyczny, w którym sama tworzę. Jak sama wspominałaś, współpracowałam z ludźmi ze środowiska rapu. Tworzę teraz np. z Kubim. Oczywiście, gdybym miała możliwość wystąpienia razem z Kasią Nosowską, to pewnie płakałabym ze szczęścia. Bardzo bym również chciała współpracować z Piotrem Roguckim, którego bardzo cenię za twórczość literacką i wokalno-muzyczną. A jeśli chodzi o producentów, to może z Foxem chciałabym coś zrobić? Jestem otwarta, proszę się zgłaszać.
Który nurt muzyczny jest Ci najbliższy?
Myślę, że elektronika, pop, alternatywa. Chyba muszę wymienić wszystkie gatunki i to jest mój problem, dlatego tak długo poszukiwałam siebie i dlatego są takie przeskoki w muzyce, którą tworzę, bo ja bardzo lubię różną muzykę. Jestem zakochana w muzyce elektronicznej, bardzo lubię jazz, który mnie odpręża, ale do końca nie wiem sama, chyba jeśli chodzi o moją ulubioną to muzyka popowa, elektroniczna i alternatywna zamknie to najlepiej.
Porozmawiajmy chwilę o „Czarze”. Gdzie nagraliście teledysk i co było do niego inspiracją?
Teledysk był nagrywany w Warszawie na AWF w takiej oldschoolowej siłowni. Inspiracja? Szukaliśmy czegoś, co będzie połączeniem lekkości i delikatności, a jednocześnie będzie zawierało kobiecość i energię. Może też dlatego, że ja ze sportem mam wiele wspólnego, bo pracowałam jako instruktorka fitness przez dwa lata, więc gdzieś tam staraliśmy się to „przepchnąć”. Chcieliśmy też, żeby teledysk był naturalny i pokazał mnie ze strony takiego freaka, jakim jestem. Miało być zabawnie, lekko i przyjemnie, i chyba tak wyszło.
Pomiędzy „Czarem” a „Lawiną” była prawie roczna przerwa. Czy teraz również każesz nam czekać rok na kolejny kawałek?
W tej chwili materiał będzie pojawiał się częściej. Ja nie będę czekać i wy na pewno też nie.
Wolisz pisać po polsku czy po angielsku?
Zdecydowanie po polsku. Bardzo kocham nasz język i uważam, że jest przepiękny. Śledzę na bieżąco porady PWN i wypowiedzi Mirosława Bańko, uwielbiam język polski i uwielbiam się w nim obracać. Wiele osób boi się pisać po polsku, a można tak pięknie ułożyć szyk zdania i zawrzeć w nim swoje emocje i przeżycia, że naprawdę nie powinniśmy się tego bać.
Twoje ostatnie odkrycie muzyczne to…?
King Princess i Sigrid, na pewno. Dwie dziewuchy, które pokochałam całym sercem. Sigrid przede wszystkim za naturalność, którą bardzo sobie cenię u artystów i artystek, zresztą wokalnie dziewczyna wymiata. King Princess zaznacza swoją indywidualność w muzyce, ma bardzo fajne efekty na wokalu i zawiera w tym swoje emocje. To moje świeże odkrycia, które polecam.
Kiedy możemy spodziewać się płyty?
Nie mogę nic jeszcze zdradzić, chociaż bardzo bym chciała. Materiał cały czas się nagrywa, to mogę powiedzieć. Nie będziemy czekać rok, ani dziesięć lat, ale cały czas tworzę i na pewno za niedługo coś nowego się pokaże.
Jakie masz plany na wakacje? Praca czy prażing smażing?
I trochę tego, i trochę tego. Chciałabym się wybrać w jakąś dłuższą podróż z rowerem pod pachą. Myślę, że wybiorę się w rejony Austrii, jakieś góry, może Alpy. W między czasie praca, chyba że nagle coś się wydarzy i postanowię lecieć na Bahamy.