Recenzja: Meghan Trainor – Title

INFO:

Artysta: Meghan Trainor

Tytuł: Title

Premiera: 9. styczeń 2015

Wytwórnia: Epic Records

Ubiegły rok należał do niej. Debiutująca, młoda Amerykanka powędrowała ze swoim pierwszym singlem na szczyty list przebojów. Piosenka „All About That Bass” poruszająca temat akceptowania samego siebie  przyjęła się pod każdą szerokością geograficzną. Meghan nieśmiało zaczęła być nazywana nadzieją współczesnej kobiecej sceny pop. Sytuacja na niej jest niemalże dramatyczna i każda wokalistka prezentująca coś ponad miałkie kawałki jest witana przeze mnie z otwartymi ramionami. Wydana na początku roku płyta „Title” daje nam odpowiedź na pytanie, czy Trainor nie zmarnowała danego jej kredytu zaufania.

Na albumie nie ma niespodzianek. Piosenki są zręcznie skonstruowanymi popowymi kompozycjami wzbogaconymi nie wszędobylską elektroniką, lecz r&b, soulem czy doo-wop.

O utworach z epki „Title EP” rozpisywać się nie będę, bo znamy je od dawna. Wciąż dobrze się tych numerów słucha, choć przebojowy hymn podtrzymujący na duchu osoby nie zadowolone z własnego wyglądu, „All About That Bass”, dostał ode mnie łatkę „ograny do znudzenia”. Dlatego polecam teraz dać szansę soulowemu „Close Your Eyes” czy dziewczęcemu, rozmarzonemu „Dear Future Housband”. Z nowości moją uwagę przykuło kilka kompozycji. Przede wszystkim zadziorne „Bang Dem Sticks” z orkiestrowymi wstawkami i rapowymi partiami. Czyżby Meghan chciała zagrozić innej rymującej blondynce? Bardzo ładną piosenką jest elegancka ballada „Like I’m Gonna Lose You” z gościnnym udziałem Johna Legenda. Pozytywnie zaskakuje stonowane, podszyte r&b „3am” przywodzące mi na myśli niektóre kawałki… Lily Allen.

Z pozostałych utworów ciężko wybrać jakiś zły numer. Wyróżniają się przyjemne, retro popowe „Walkashame” i dorównujące przebojowością słynnemu „All About That Bass” „Lips Are Movin’”. Warto także sięgać po spokojne „What If I”, które zachwyca instrumentarium (przepiękne, przestarzałe smyczki) i dojrzałym wykonaniem Trainor.

Na samym początku Meghan zdążyła zirytować mnie tym, że odgrzała wszystkie utwory z epki, przez co nowości na jej debiutanckim albumie „Title” jest jak na lekarstwo. Na szczęście zawartość dobrze się broni i pokazuje, że coś w głowie Amerykanka ma. Udany start. Rywalki płaczą w tyle, gdy Trainor pokazuje im, że w dzisiejszych czasach da się robić smaczny pop, pozostając przy tym słodką, sympatyczną a przede wszystkim niewyfotoszopowaną dziewczyną.

 

MOJA OCENA:

[yasr_overall_rating size=”large”]

OCENA CZYTELNIKÓW:

[yasr_visitor_votes size=”large”]

Recenzja pochodzi z bloga The-Rockferry. Zapraszam do przeglądania strony, na której znajdziecie ponad 590 różnych recenzji i innych muzycznych tekstów.