22.06.2019 , Warszawa , sesja portretowa , model Paweł Izdebski , polski model , fot. Anna Bednarek

„To dobry moment na wymyślanie nowych marzeń” – Wywiad z Pawłem Izdebskim

Paweł Izdebski – człowiek orkiestra. Jaskier, wokalista, gitarzysta, aktor teatralny. Osoba, od której bije dobra energia, a każdy nasz wywiad utwierdza mnie w przekonaniu, że to naprawdę interesująca osobowość. Przy okazji koncertu w Gliwicach porozmawialiśmy o płycie, planach na przyszłość i o języku japońskim. Efekty naszej rozmowy poniżej, zapraszam do lektury.

  1. 17 stycznia premierę miała Twoja debiutancka płyta „@strach”. Czy podczas premiery płyty towarzyszyły Ci te same emocje, co przy wydawaniu epki?

Nie, były potrójnie zwiększone. Tak, jakbym powiększył wege zestaw w McDonaldzie.

  1. Zarówno epkę jak i płytę długogrającą wydawałeś sam. Dlaczego?

To nie jest do końca tak. Epkę wydawałem dosłownie sam, a w tym wypadku za „@strach” odpowiadało kilkanaście, jeśli nie więcej, osób, mimo że nie mam kontraktu z żadną wytwórnią. Było jednocześnie łatwiej i trudniej. Epka to tylko cztery utwory, było dość mocno minimalistycznie. Przy „@strachu” doszła dystrybucja, promocja. Przy epce nie myślałem, że będzie dostępna w sklepach muzycznych, to było tylko w sferze marzeń. Teraz można pójść do Empiku i znaleźć Pawła Izdebskiego na półce. Żeby do tego doszło, musiało się wydarzyć strasznie dużo rozmów, spraw administracyjnych. Teraz i uczucia są inne, i procesy, które zaszły, są inne.

  1. Co zmieniło się w Tobie od czasów „Księcia Naiwności”?

Podobno zmężniałem, nie mi to oceniać. „Książę naiwności” był księciem naiwności, bujającym w obłokach. Chyba tymi obłoczkami przykrył strach, który wyszedł na płycie „@strach”. Nie tyle ta płyta jest bardziej prawdziwa, co ja jestem bardziej szczery. Opowiedziałem o rzeczach, które były przykryte przez poetykę epki.

  1. Nazwałeś płytę „@strach”. Widać, że tekstowo dotykasz głębszych problemów, niż wydawałoby się osobom znającym Księcia. Czym jest dla Ciebie „@strach”?

„@strach” jest dla mnie powodem do zmian, sygnałem. Skoro się boję, i jest tego dość dużo w moim życiu, to chyba nie do końca to jest dobre. Jak się ze strachem nic nie robi, to są dwie opcje wyjścia: albo przegrywasz z lękami, malejesz, cofasz się w tym co dla Ciebie ważne, albo stawiasz temu czoła. Ja wybrałem drugą opcję.

  1. „Choroba” wyróżnia się na tle innych piosenek ze względu na to, że jest to tylko melodia. Co chciałeś przekazać poprzez taką formę?

Zawsze chciałem napisać coś instrumentalnego, bez słów. Pomogła mi w tym Kasia Mazurkiewicz, która zagrała na pianinie i pomogła mi zaaranżować ten utwór. To, że nie ma tych słów jest bardzo wymowne w kontekście mojego głosu, który przez jakiś czas był kontuzjowany. Chciałem odnieść się do problemów ze zdrowiem. Ludzie często ulegają kontuzjom. Tak jak ze sportowcami, ktoś bardzo lubił biegać, odnosił sukcesy i nagle coś się dzieje z jego nogą. To było jego całe życie, chciałby do tego wrócić i choć wie, że jest kontuzjowany to każdego dnia sprawdza, czy może tym razem zadziała mimo świadomości, że to niemożliwe. Tak było z moim głosem. Wiedziałem, że muszę odpocząć, dać sobie czas na przerwę, ale i tak śpiewałem. Tak wpadałem w spiralę. O tym jest ten utwór, że może czasem warto odpuścić, zamiast być pożywką dla strachu.

  1. Na płycie możemy również usłyszeć „Ano yoru”, Piosenkę w całości po japońsku, Skąd pomysł żeby zaśpiewać akurat w tym języku?

Wiem, że to dziwne, ale to była moja zachcianka. Dziwnym trafem spotkałem na swojej drodze studentkę filologii japońskiej, Izabelę Chmiel, która ma znajomych w Japonii. Tekst powstawał z Izabelą, z Miko Tatsurą i Suzuki Yoshidą. Piosenka wbrew pozorom jest o utraconej miłości. O czymś, co zniknęło i zostały tylko małe ślady czegoś wielkiego. Powiem wprost, że ta piosenka jest bonusowa. Ktoś powie, że odstaje od materiału, ale to nieprawda. Ma wspólny mianownik, czyli strach przed utratą.

  1. „3” jest kawałkiem, którego zupełnie się nie spodziewaliśmy. Co skłoniło Cię do stworzenia czegoś tak różnego od Twojego dotychczasowego stylu?

Ja poznałem Eda Sheerana jeszcze za czasów MySpace, on już wtedy rapował. Pewnie też masz artystów, których znałaś, zanim stali się popularni. Ja Eda znałem zanim został popularny, w Wielkiej Brytanii to było normalne, że chłopaki z gitarami rapują. W Polsce ta fala dopiero się zaczyna, choć jest coraz więcej takich osób. Mnie zawsze kusiło, a dodatkowego kopa dało mi Studio Accantus, które zaczęło robić musical „Alexander Hamilton”. Podkradłem pewne frazy z tego musicalu, strasznie spodobała mi się taka mieszanka gatunków. Dodałem do tego mocniejsze brzmienia gitarowe i powstała jakaś dziwna, mroczna magma. Spotkałem się z pytaniami o to, czy chcę zostać raperem, a ja tak naprawdę chciałem wypróbować styl, którego nie znałem. Doszedłem do wniosku, że czas eksperymentować, więc od razu mówię, że to nie jest mój ostatni wybryk.

 

  1. Klip do „3” to osobliwy, wręcz intymny obraz artysty, który pokazuje się takim, jakim jest, bez sztuczności, masek i cekinó Taka naturalność uwalnia?

Bardzo. Cieszę się, że to doceniłaś. W klipie chciałem zdjąć emocje, interpretacje. Po prostu jestem. Jak ktoś się przyjrzy to zobaczy, że ja tych mocniejszych fragmentów nie śpiewam, tylko mówię. Chodzi tylko o słowa, o treść.

  1. Tytuł albumu również jest specyficzny. Postawiłeś znak @, znak, którego używa się oznaczając kogoś. Wyjaśnisz, co stoi za tą małpą?

Samo słowo strach nie jest jakimś oryginalnym sposobem na nazwanie płyty. U mnie ten strach jest z małej litery, żeby go trochę oswoić. W mojej głowie miałem wizję wiadomości napisanej do swojego strachu, że idziemy się bić. Oprócz tego chciałem nawiązać do modernistycznych problemów patrzenia cały czas w telefon, zanikania głębokich uczuć.

  1. Wraz z premierą płyty ukazała się @strach the game”, śmiało można powiedzieć że jest to pomysł, na który chyba żaden artysta na świecie jeszcze nie wpadł. Co skłoniło Cię do tego żeby ją stworzyć?

Na tę chwilę grę mam ja i Dawid Podsiadło. U Dawida chyba ta gra wyszła bardziej od strony RedBulla. W mojej lecą moje piosenki, nagrałem swoje głupie tekściki. To jest mój prezent dla fanów, który pomógł mi stworzyć zaprzyjaźniony game developer Adam Wiśniewski.

  1. W tym roku wystąpisz na Enea Spring Break 2020, gotowy na to, by porwać tłum?

Dla mnie to było zawsze marzenie. Wiem, że nie będzie łatwo, bo lineup bardzo obfituje w wiele wspaniałych zespołów, które również warto zobaczyć. Liczę na swoich fanów, a także na to, że część osób wpadnie zobaczyć, co ten Izdebski tworzy.

  1. Twoje brzmienia są bardzo oryginalne, co Cię inspiruje przy tworzeniu nowych piosenek?

Stare wygi z gitarami. Na trasie dołożyliśmy syntezator, chociaż ja pewnie do końca będę wierny gitarowym sytuacjom. Na płycie chciałem się zbliżyć do brzmień lat 90., które wykreował Jeff Buckley. Cały czas nie mogę się uwolnić od płyty „Grace”. Mam nadzieję, że ktoś usłyszy echo Jeffa.

  1. Pomimo rozwoju Twojej kariery, dalej nagrywasz covery, czy to oznacza że sprawia Ci to dalej radość?

Dużo ludzi mówi, że powinienem przestać robić covery i ja na początku przyznawałem im rację. W pewnym momencie usiadłem z kartką, na której napisałem sobie „czy lubię robić covery”. Odpowiedź była jasna: tak, lubię śpiewać i utożsamiać się z innymi brzmieniami. Nie widzę nic złego w tym, żeby pomiędzy swoją twórczością od czasu do czasu wrzucać covery.

  1. Do niedawna występowałeś solo, w tej chwili dołączył do Ciebie zespół. Co daje powiększenie ekipy?

Kiedyś Natalia Przybysz powiedziała, że każda dodatkowa osoba na scenie to dodatkowa energia. Coś w tym jest, kiedy mam za sobą dodatkową gitarę, perkusję, bas, skrzypce, to czuję ogromnego kopa.

  1. Jesteś teraz Accantusowym Jaskrem. Ile przygotowywałeś się do tego nietypowego nagrania?

Nagrania trwały miesiąc, to była szybka akcja, bo trzeba być na bieżąco. Mam nadzieję, że sprostałem zadaniu, bo nie chciałem robić wersji Marcina.

  1. Czy Laura już wie, że jej imię zna większość osób w Polsce?

Wiesz co, ja nie wiem czy ona wie. Wydaje mi się, że dałem tyle znaków, że powinna wiedzieć, ale nie dostałem odpowiedzi wprost. Ale to jest piękne i romantyczne. Jestem głodny tego, nie chcę wiedzieć. Piosenka mnie wyleczyła, także jeśli Laura czytasz ten wywiad, to było-minęło.

  1. Jakie jest Twoje największe marzenie muzyczne na ten moment?

Chciałbym odwiedzić grób Jeffa Buckleya. To moja pierwsza myśl.

  1. Co będzie Twoim kolejnym krokiem na scenie muzycznej?

Ten 2020 jest dla mnie dziwny od strony muzycznej i prywatnej. Moim celem jest wykorzystanie tego roku na promowanie płyty i granie koncertów. Chyba jestem w miejscu, w którym chciałbym być i to dobry moment na wymyślanie nowych marzeń. Na pewno jednym z kroków będzie nowa płyta, którą mam w głowie. Mam na nią materiał treściowy, ale jaka ona będzie? Nie mam pojęcia.

  1. Czego fani mogą spodziewać się po walentynkowej niespodziance?

Tego, że premiera w walentynki nie oznacza tego, że będzie walentynkowa. A jeśli miłość, to różne oblicza tego uczucia. Idę pod prąd.

  1. Naprawdę uważasz, że wszystko musi mieć jakiś sens?

Uważam, że nie. To piękne pytanie. Wydaje mi się, że warto szukać sensu, ale czy za wszelką cenę?

 

Płytę Pawła możecie kupić tutaj. Ja osobiście polecam, to naprawdę dobry album.