Processed with VSCO with au5 preset

„Chcieliśmy wydać coś, co pozwoli na dłuższe doznania” – wywiad z zespołem Kolory

Kolory – młody zespół, który podbił większość wiodących, polskich festiwali. Wielka piątka ze Śląska, grająca muzykę niecodzienną, odmienną od tej popularnej, a mimo tego chwytliwą i przyjemną dla ucha. Spotkaliśmy się chwilę po premierze ich debiutanckiego longplaya o intrygującym tytule „Chcieliśmy tylko coś poczuć”, nie mogłam więc nie zapytać o odczucia związane z premierą płyty.

 

Jak opisalibyście się naszym czytelnikom, którzy was nie znają? 

Igor: Nazywamy się grupą przyjaciół ze Śląska, grającą indie rockową muzykę pełną energii.

 

 Skąd nazwa zespołu?  

Igor: Nietypowe pytanie, wcześniej nie zadał nam go nikt (Śmiech). Zespół Kolory, dlatego że inspirowaliśmy się mocno tematami psychodelicznym lat 70. Ja przytaczam często cytat z Jimiego Henrixa, który powiedział, że utożsamia barwy i częstotliwości fali światła z częstotliwościami dźwięku i jakby przez to tak identyfikuje sobie wizualnie muzykę. Do tego też barwy i dźwięki dobrze oddają emocje, dlatego chcieliśmy właśnie „Kolory”.

 

Opowiedzcie mi coś o początkach zespołu. Jak zaczęliście grać ze sobą? 

Igor: Bardzo dawno temu, bo chyba gdzieś w 2015 roku. Ja z mojej perspektywy mogę opowiedzieć: odpowiedziałem na ogłoszenie na rockmetal.pl, gdzie taka 3 osobowa grupa Sebastiana, naszego wokalisty, ówczesnego perkusisty Michała Smyły i gitarzysty Krystiana Rybki Karasia szukała basisty. Po tym, jak przyjechałem tu na studia, spotkałem się z nimi na próbie – castingu, spodobało się i zostałem. Później razem wymyśliliśmy Kolory. Najpierw nagraliśmy numery, które wydaliśmy później, czyli to, co słyszycie na “Vivid” powstało później niż to, co słyszycie na “Shine”. To tak chronologicznie, bo pozbieraliśmy te numery bardziej nastrojem, niż czasem ich napisania. Potem udało nam się pograć po jakichś różnych festiwalach, miejscach. Ta przygoda trwała 4 lata, a gdy chłopaki odeszli to mieliśmy niemały problem ze znalezieniem zastępstwa, aż w końcu ci wspaniali koledzy tutaj, czyli Michał Nowaczyk i Wojtek Kempka dołączyli do nas odpowiednio na perkusji i gitarze. Dawid Kret jeszcze za kadencji starego zespołu dołączył do nas na syntezatorach. Próbował wcześniej parę razy, ale nie mógł do nas dołączyć bo pracował na delegacjach.  Nie miał czasu dla nas wtedy.

 

Jak wygląda podział ról w waszym zespole? 

Igor: Nazywam się Igor Talarczyk, gram na gitarze basowej, Sebastian Szuła gra na gitarze i śpiewa, Wojtek Kempka gra na gitarze, Michał Nowaczyk gra na perkusji i Dawid Kret na syntezatorach i instrumentach klawiszowych.

Dawid: I Igor jeszcze dodatkowo jest naszym głównym pisarzem i większość tekstów powstało właśnie w jego głowie.

Igor: No nie tylko… Dużo też robimy razem na próbach wspólnie.

 

W jaki sposób trafiliście pod skrzydła Kayaxu?  

Igor: Kolejna długa historia… Mieliśmy przyjemność parę lat temu wziąć udział w takim przeglądzie, który się nazywał „Dzielnica brzmi dobrze” w Katowicach, to chyba była pierwsza edycja. Nam się tam udało dostać z zespołem Kolory jeszcze w starym składzie. Na tym przeglądzie w jury była Basia Budniok i właśnie Basia jest menadżerką w Kayaxie. Po jakimś czasie z nią i jeszcze z paroma innymi osobami mieliśmy zorganizowane warsztaty w ramach tych wszystkich zespołów, które wygrały.  Na tych warsztatach dowiedzieliśmy się, że oni (czyt. Kayax) planują projekt dla młodych zespołów pod szyldem My Name Is New. Kiedy tylko ten projekt się odpalił, dali nam znać i zgłosiliśmy się. Dostaliśmy się w pierwszej piątce zespołów wydanych w projekcie. Wypuściliśmy z nimi “Planetarium”, “Butelkę” i “Oswój mnie”. To były nasze pierwsze próby pisania po polsku, w ogóle też duży krok do przodu bo wcześniej wszystkie angielskie teksty pisał Michał Smyła, ewentualnie coś tam razem też może pisaliśmy.  Tak oto dostaliśmy się do My Name Is New. Potem projekt rozrastał się, my w międzyczasie wypuściliśmy parę numerów sami i teraz wypuściliśmy z nimi płytę.

Dawid: To była sugestia Kayaxu, żebyśmy tworzyli po polsku.

Igor: Tak, na tych warsztatach, o których wspominaliśmy. Pamiętam, jak byliśmy w Muzycznej Owczarni, mieliśmy takie warsztaty z Bartkiem Królikiem, to jest basista z Łąki Łan, Sistars, Chylińska i prowadzi teraz solową karierę. On nam mocno radził, że jeżeli myślimy po polsku, czujemy po polsku i te wszystkie rzeczy w środku są po polsku, to najbardziej naturalnie będzie pisać te piosenki właśnie po polsku. Będą dzięki temu najszczersze, będziemy najbardziej obnażeni i faktycznie, trudno było na początku pisać te numery…  Napisaliśmy mnóstwo piosenek po polsku, których nikt nie zobaczył i nigdy nie zobaczy (śmiech)  Ja jestem dumny z “Butelki”, to był pierwszy tekst, którym się chcieliśmy pochwalić.

 

Czym różni się tworzenie w wytwórni od działalności indywidualnej?  

Michał: Na pewno wytwórnia daje tobie jako artyście więcej możliwości, w sensie chociażby samej promocji koncertów, eventów.

Dawid: Ale nie ma żadnego nacisku ze strony wytwórni, żebyśmy nie wiem, zmienili coś w utworze.

Igor: Jak się ustali termin to trzeba się go trzymać!

Dawid: Myślę, że raczej wszystko jest na plus. Dostajemy dużo wsparcia, porad na czym się skupić, pomagają nam w prowadzeniu social mediów, więc jak najbardziej nie zaszkodziło to na pewno naszej działalności artystycznej.

Michał: No ale przede wszystkim – najłatwiej wtedy się pokazać.

Dawid:  Jest duże wsparcie ze strony wytwórni jeżeli chodzi o sprawę organizacji koncertów. Dużo fajnego grania dzięki nim dostaliśmy.

Igor: Jest też pewnego rodzaju społeczność  innych kapel.  Ostatnio musieliśmy odwołać koncert bo Sebastian się rozchorował, ale znalazło się szybko zastępstwo i The Kayetan za nas zagrał. Dzięki wytwórni poznajemy też sporo innych zespołów. Ostatnio poznaliśmy Caville w Pszczynie.

Dawid: Na Mazurach poznaliśmy też dużo zespołów i dzięki temu dostajemy propozycje, żeby  z nimi zagrać jakiś wspólny koncert, więc to jest na pewno super.

 

 Niedawno premierę miała wasza debiutancka płyta. Jak przebiegał proces twórczy? 

Michał: Można go podzielić na dwie części. Przede wszystkim tak, jak Igor powiedział, kiedy skład się zmienił w 2019 roku doszliśmy tutaj my: Dawid, Wojtek i ja. Krótko potem, kiedy już dograliśmy się razem powstała mniej więcej połowa płyty, jakieś 5 numerów. Wypuściliśmy je wtedy samodzielnie, ale postanowiliśmy spiąć w całość na płytę.

Igor: Te najbardziej pesymistyczne.

Michał: Tak, wypuściliśmy je poza My Name Is New. Natomiast potem przyszła pandemia i też dla nas był to dość ciężki okres. Nie mówiąc już o tym, że nie było koncertów, nie mogliśmy nawet przychodzić na naszą salę prób – nie mogliśmy tutaj grać, więc spotykaliśmy się tam, gdzie po prostu mogliśmy: czy to jakichś pozamykanych knajpach, czy piwnicach bez ogrzewania. Druga połowa płyty powstała właśnie tam.

Igor: Tam powstawały te najbardziej gorące numery. “Pudełko marzeń”, “Private dancer” – to wszystko powstało w minusowych temperaturach.

Michał: Potem postanowiliśmy to wszystko złożyć w całość na nowo, żeby było spójne brzmieniowo. Musieliśmy nagrać na nowo, zmiksować na nowo niektóre numery, żeby dobrze brzmiały. I tym sposobem powstał nasz debiut.

 

Jakie odczucia towarzyszyły premierze longplaya? Różniły się od odczuć EPkowych? 

Dawid: Fajnie, bo pierwszy raz trzymam w dłoniach swój album.

Michał: Ja myślę, że różnica jest też taka, że to przede wszystkim wyszło w barwach wytwórni. Inaczej, niż kiedy chłopcy wypuszczali własnym sumpten pierwsze EPki.
Igor: No tak, wspomagaliśmy się zrzutkami i znajomymi.  Jeżeli chodzi o epki no to już trochę zamierzchłe czasy. Wtedy jeszcze nie było playlist na Spotify,  a jeśli były to się na nie pewno nie dostawaliśmy. Potem kilka singli, które puściliśmy faktycznie wskoczyło na te playki, na przykład “Słoni”, którzy tam zawojowali “tylko polski rock” i siedzieli tam rok. „Słonych” nagrywaliśmy jeszcze zanim chłopcy do nas dołączyli i dlatego Dawid mówi, że fajnie jest potrzymać płytę, na której się gra, no bo to jest pierwsza z Kolorami, na której go słychać. A te wcześniejsze epki? Wiesz co, to nie było wydanie, które można było kupić w sklepie. To były płyty, które woziliśmy na koncerty i tak je rozpowszechnialiśmy. Byliśmy z nich dumni i ta muzyka była i dalej jest super, natomiast nie mieliśmy żadnego patronatu medialnego tak, jak teraz. Nie było nas słychać w radiu. Gdzieś tak  może raz ktoś puścił czy dwa, a teraz już regularnie gdzieś się pojawiamy, czy chociażby walczymy na turbotopie w Antyradiu. Szkoda tylko, że wtedy graliśmy więcej koncertów. Mamy nadzieję, że niedługo się to zmieni.

 

Przed “Chcieliśmy tylko coś poczuć” było “Shine” i “Vivid”. Dlaczego dopiero teraz padło na longplay? Nie mieliście ochoty wydać wcześniej czegoś długogrającego? 

 Igor: Wiesz co, myślę, że to tak naturalnie wyszło z kompozycjami. Piosenki same się poskładały w  kompletne wydania i myślę, że żadna piosenka “Shine” nie pasowałaby na “Vivid” i w drugą stronę. One są takie charakterystyczne, tak, jak te kolory, które towarzyszą tym wydaniom. Teraz mamy kolejną porcję tych utworów, nazbierało się ich dużo więcej, dlatego też dłuższa płyta. Chcieliśmy też wydać coś bardziej kompletnego, dłuższego, co pozwoli słuchaczowi i nam też na takie, jakby to powiedzieć… dłuższe doznanie. No bo fajnie jest posłuchać spójnej płyty. Na przykład jak się słucha Pink Floydów “Dark Side of the Moon” to ma się wrażenie, że te utwory ze sobą korespondują, że to wszystko jest takie spójne i w klimacie. Na EPce, na której  jest 5 czy nawet 8 numerów to może umknąć.

Michał: Zawsze jest jakiś niedosyt.

Igor: Myślę, że czasem warto zostawić niedosyt.

 

W swoich utworach poruszacie tematy bliskie osobom zbliżonym do was wiekowo. Tak jest łatwiej? 

Igor: Tak, trochę wiemy o czym mówimy.

Michał: Przebywamy z tymi osobami na co dzień, nie raz spędzamy wspólnie czas, imprezujemy, żyjemy, stąd słyszymy różne historie i siłą rzeczy zamieszczamy to w tekstach.

Igor: Też trochę jest takich smutnych tekstów na tej płycie, bo wydaje mi się, że całe nasze pokolenie osób, z którymi parę lat temu imprezowaliśmy, nagle zderzyło się z taką  dorosłością … Może to za dużo powiedziane, bo już byliśmy dorośli dawno, ale z takimi realiami świata… Niektórzy z naszych znajomych mają już problemy psychiczne, z jakimiś używkami, tym żeby sobie życie ogarniać.  Drudzy znowu za bardzo to życie ogarniają i ścinają sobie takie rzeczy, o których marzą, dlatego, że boją się, że nie znajdą innego partnera, a ten, z którym są aktualnie nie akceptuje tego, co lubią robić. Takich tematów poruszamy sporo na tej płycie, natomiast imprezowe i wesołe kawałki też się na niej znajdą.

 

Wasze kawałki należy traktować autobiograficznie, czy piszecie je dla nas na tej samej zasadzie, na jakiej pisarz tworzy książki? 

Igor: Myślę, że bliżej im do autobiograficznych, natomiast nie są to historie tylko o nas, dlatego też mocno zaznaczam zawsze, że to też opowieści o naszych przyjaciołach, znajomych… Trochę byśmy mieli zagmatwane życie, gdyby wszystko było o nas.

 

 Podobno matka nie jest w stanie wskazać ulubionego dziecka. Czy wy jesteście wskazać wasze ulubione kawałki z płyty? 

 Igor: My z Michałem “Pudełko marzeń”.

Dawid: Im więcej słucham płyty to właśnie też “Pudełko marzeń”.

Igor: Ale na początku go nie lubiłeś.

Dawid: “Poziomki” mi się bardzo podobają przez to, że teledysk jest fajny.


Tworzycie zarówno po polsku, jak i po angielsku. Który język jest dla was łatwiejszy muzycznie? 

Michał: Na początku tak, jak mówił Igor,  perkusista pisał teksty po angielsku, bardzo dobre zresztą. Warsztaty i współpraca z My Name Is New i Kayaxem sprawiła, że zdecydowali się, bo jeszcze mówię o poprzednim składzie, na pisanie po polsku no i koniec końców my wszyscy teraz razem czasami rzeźbimy coś po polsku.

Dawid: Ale nie jestem pewny, czy byśmy sobie teraz sami dali radę pisać teksty po angielsku.

Igor: Co wy gadacie, leciutko się pisze teksty po angielsku. Angielski ma słowa z krótkimi sylabami, jest łatwiejszy w ułożeniu, w melodyce.

Michał: Ale to nie jest twój naturalny język.

Igor: Już robiliśmy tak na próbach, że wtedy jak pisaliśmy piosenki, tworzyliśmy aranże muzyczki, potem Sebastian śpiewał „po norwesku”(śmiech), do tego Michał dokładał tekst, który zawsze było łatwo ubrać w sens, bo też jesteśmy przyzwyczajeni, że bardzo dużo interpretacji tekstów po angielsku zostawia się dla słuchacza. Po polsku jednak wydaje mi się, że trudniej byłoby zrobić piosenkę, w której można wskazać wielorakość interpretacji.

 

Kto lub co was inspiruje? 

Michał: Myślę, że jesteśmy dość wybuchową mieszanką – każdy z nas jest naprawdę z innego środowiska muzycznego: Dawid, który robi techno, Igor zafascynowany latami 70. i 60., ja z kolei z podziemia metalowego, więc no to jest taka wypadkowa.

Dawid: Dzięki temu też nasza muzyka brzmi inaczej niż to, co się słyszy w radio.

Igor: Jest też Sebastian, o  którym warto wspomnieć, i który się wychował na indie i nas mocno do tego indie przekonuje. A ja się inspiruje chłopakami.

 

Wasza wymarzona współpraca to współpraca z…? 

Igor: To jest bardzo trudny temat… Ale myślę, że Arctic Monkeys, może Metronomy? Z polskich muzyków to Zalewski!

 

Open’er, alter, fest… Który festiwalowy koncert wspominacie najlepiej? 

Igor: Wiecie, każdy był inny. Z największą sceną było super na Woodstocku. Na Feście super, bo graliśmy już z nowym składem, to też był bardzo fajny koncert. AlterFest miał cudowny klimat w tym kościele, organizator też świetny, Łukasz – gorąco pozdrawiamy! Co jeszcze… Open’er – było fajnie, dużo ludzi, ale graliśmy na malutkiej scenie. Plus na Openerze posłuchaliśmy mnóstwo kapel, które znaliśmy wcześniej z telewizora  lub youtube. Super się grało na festiwalu kolorów, było takie morze ludzi przed nami i fajnie reagowali, bawili się. No i na Enea Spring Break był sztosik!  Mieliśmy zresztą grać w tym roku znowu, ale niestety pandemia pokrzyżowała nasze plany.

 

W jaki sposób pandemia odbiła się na waszej twórczości? 

 Igor: Dzięki pandemii powstała płyta!  Wszystko było pozamykane to chciało się wychodzić, grać, więc to był taki dodatkowy bodziec mobilizujący. Mamy skład pięcioosobowy, więc ograniczenia co do liczby osób nas nie obowiązywały. Pod tym względem jesteśmy bardzo grzeczni.

 

Kogo prywatnie słuchacie? 

Dawid: Zalewskiego! (Śmiech)

Igor: Michaś, opowiedz o tych twoich szatanach (śmiech).

Michał: Ja nie chcę się ograniczać do jednego gatunku, ale tak jak mówiłem – jestem z tej ekstremalnej sceny metalowej. Może teraz nie wyglądam, ale kiedyś długie włosy miałem, także ja tutaj od ekstremy po Kwiat Jabłoni na przykład. Mam takie skrajności.

Igor: Ja spróbuję powiedzieć za mnie, Wojtka i Sebastiana. Wojtek słucha trochę elektronicznej sceny, a my bardzo mocno się inspirujemy i słuchamy lat 60. i 70., cały nurt indie rocka, garage rocka, Strokesów, potem przez takie bardziej indie kapele, jak Arctic Monkeys, chociażby Metronomy, które też przesłuchaliśmy kiedyś… No jest tego mnóstwo. Ja ostatnio się strasznie jaram najnowszą płytą Psychodelic Porn Crumpets. Super, naprawdę. Do tego DIIV, grają podobnie do Psychodelic Porn Crumpets. Może jeszcze kapela Liily, to są młode zespoły, które grają gitarową muzykę i za każdym razem, jak słyszę, to mnie zaskakują.

Dawid: No i ja słucham muzyki klubowej, jak już zostało powiedziane, ale nie tylko. Lubię też francuską muzykę elektro pop na przykład. Słucham też tego, czego chłopaki słuchają -często podsyłają na nasz wspólny kanał różne kawałki, więc jak coś wpadnie w ucho to sobie dodaję do playlisty. I jest też taki nakaz od Sebastiana, żebyśmy słuchali tego, co on lubi, żebyśmy się mogli tym inspirować. (śmiech)

 

Gdzie widzicie siebie za 10 lat?  

Michał: Na pewno na scenie.

Igor: Dawid to już na powązkach (śmiech).

Dawid: Za 10 lat, tak? Myślę, że będzie zdecydowanie dużo więcej koncertów, na jak największych scenach, kilka płyt będzie już nagranych, skład zespołu się nie zmieni….

Igor: Na pewno będziemy robić muzykę. Ja nie wyobrażam sobie życia bez niej. Gdy nie gram – dostaje kręćka.

 

Gdyby nie muzyka to co? 

 Michał: Gdyby nie muzyka to pewnie pracowałbym cały czas szkole.

Dawid: Ja bym pracował pewnie w amazonie (Śmiech).   Nie no, muzyka na pewno wprowadza kolor w naszym takim szarym codziennym życiu, jest odskocznią, która cię motywuje i nakręca. Nastraja optymistycznie tak, że chce ci się robić coś więcej. Ciężko mi sobie wyobrazić jakby życie wyglądałoby bez muzyki bo zacząłem grać jako 7 latek i gram do teraz.

Igor: Gdyby nie muzyka to byłbym bogaty!

 

Ostatnie pytanie: udało wam się “coś poczuć”? 

Igor: Na pewno! Te wszystkie rzeczy, które opisujemy na tej płycie, te uczucia – czasem wesołe, czasem mniej, ale na pewno prawdziwe. Wiemy dokładnie, o czym te wszystkie piosenki są.

Michał: A ja bym jeszcze do tego dodał euforię.

Igor: Dobrze, to Michaś poczuł euforię.