Z Blauką miałam przyjemność rozmawiać już raz. Wtedy pytałam o plany na przyszłość, o single i ewentualną EPkę. Teraz, kiedy debiutancki album Blauki ujrzał światło dzienne, spotkaliśmy się ponownie, żeby porozmawiać o „Miniaturze”. Efekty tej rozmowy przedstawiam Wam już teraz.
Ile trwał proces powstawania płyty?
Piotr: Proces powstawania płyty to mniej więcej dwa lata. Płyta powstawała również wtedy, gdy nasze single już wyszły na światło dzienne.
Przed „Miniaturą” nie powstała żadna EPka. Nie baliście się rzucać na głęboką wodę?
Piotr: Nie było to rzucanie się na głęboką wodę, ponieważ album „Miniatura” zwiastowały cztery single, więc one same były swego rodzaju EPką. Wydaje mi się, że nie było sensu aż tak się rozdrabniać, słuchacze i tak bardzo długo czekali na album.
Georgina: Niektórzy mówią nam, że to była dość ryzykowna strategia. Często jest tak, że wychodzi singiel, za nim teledysk i potem od razu pojawia się płyta. Naszym zdaniem, jeżeli stawiamy pierwsze kroki i dopiero poznajemy się ze słuchaczem to lepiej było dać mu się poznać z wielu stron, dlatego też wydaliśmy przed płytą aż cztery single.
Piotr: To jest trochę tak, jak się wchodzi w nowe towarzystwo. Parę razy trzeba się przedstawić i powiedzieć „dzień dobry”, a jeżeli ktoś nie dosłyszał lub nie zapamiętał twojego imienia, to mówi się jeszcze raz. Tak było z naszymi singlami. Parokrotnie trzeba było się przywitać, żeby ludzie mogli o nas usłyszeć.
Jak wyglądał Wasz proces twórczy nad albumem?
Georgina: W naszym duecie to wygląda tak, że na początku przychodzę do Piotra ze szkieletem piosenki, nad którą aktualnie pracujemy. Składa się on przeważnie z tekstu i bazowej melodii. Piotr dostaje ode mnie zaśpiewany szkic piosenki, po czym następuje etap aranżowania i komponowania, aby uzyskać wersję ostateczną.
Piotr: W praktyce to wygląda tak, że Georgina śpiewa mi melodię z tekstem, a ja próbuję coś na tej bazie wymyślić, w jakiś sposób ograć to muzycznie. Tu zaczyna się zabawa trwająca czasami nawet miesiąc, bo komponowanie, aranżowanie i dogrywanie partii muzycznych zajmuje sporo czasu.
Czy wraz z albumem możemy spodziewać się trasy koncertowej promującej wydawnictwo?
Georgina: Jesteśmy tuż po koncercie premierowym w warszawskim klubie Miłość. Mile zaskoczyło nas to ile osób pojawiło się na naszym koncercie, śpiewając nasze piosenki. Było to dla nas bardzo emocjonalne doświadczenie i mam wrażenie, że to jest nagroda za pracę, którą włożyliśmy w powstawanie albumu. Zachęcamy do wejścia na nasze profile społecznościowe @tojestblauka, ponieważ tam będziemy ogłaszać wszystkie szczegóły lada moment.
Postanowiliście wydać płytę samemu. Co stało za taką decyzją?
Georgina: Na początku drogi wydawaliśmy single wraz z teledyskami, z tyłu głowy mając to że może na jakimś etapie pojawi się partner do działania. Sprawy ewoluowały dość szybko i na pewnym etapie stwierdziliśmy, że jeśli wydamy ten album sami, będziemy mieli większą satysfakcję. Trzeba mieć świadomość, że taka decyzja ma swoje dobre i złe strony. Wymaga od nas większego nakładu pracy, bo zajmujemy się Blauką na wszystkich płaszczyznach, ale nie ukrywam, że takie doświadczenie może się nam bardzo przydać.
Piotr: To było dla nas pewnego rodzaju ryzyko, nie znaliśmy się na tym, więc to było rzucenie się na głęboką wodę. Nie mieliśmy świadomości jakimi prawami rządzi się planowanie promocji i tworzenie płyty od strony prawno-technicznej. Były to rzeczy, których musieliśmy się nauczyć i właściwie cały czas się ich uczymy.
Który utwór powstawał najdłużej?
Piotr: Ciekawe pytanie. Trudno jest stwierdzić, który utwór powstawał najdłużej. Była natomiast jedna piosenka, którą robiliśmy za długo. W końcu zdecydowaliśmy, że nie pojawi się na albumie “Miniatura” i wydaje mi się, że ostatecznie to był dobry wybór. Jeżeli dobrze pamiętam to przeszła chyba trzy różne metamorfozy! Natomiast jeśli chodzi o utwory obecne na płycie to wszystkie powstały w miarę sprawnie, ponieważ mieliśmy jasny cel, jak ta płyta ma wyglądać.
Wasz ulubiony kawałek z płyty to…?
Piotr: Ja mam dwa ulubione kawałki, są to dwa ostatnie utwory na płycie, „Dobry widok” i „Miniatura”.
Georgina: Ja się muszę chwilę zastanowić. Przy każdym przesłuchaniu inny utwór skupia moją uwagę i doszukuje się kolejnej interpretacji, tego co sama napisałam. Za każdym razem jest to inna piosenka i nie mam swojego stałego faworyta. Wydaje mi się, że piosenka „Haj” jest najbardziej osobista. Powstała jako zapis trudnego dla mnie momentu. Przekonałam się również o tym na koncertach, że każde jej wykonanie to spore wyzwanie emocjonalne.
Piotr: To jest ciekawe, że po czasie te utwory poznaje się na nowo. Chyba trochę tak jak z dorosłym dzieckiem, niby masz świadomość, że samemu je stworzyłeś, ale ta osoba zaczyna żyć już własnym życiem.
Czy każdy z tekstów na „Miniaturze” jest autobiograficzny?
Georgina: Nie. Teksty na „Miniaturze” to historie, które zasłyszałam i wnioski, jakie wyciągnęłam z obserwacji. Czasami do napisania całego tekstu zainspirowało mnie jedno słowo, które pociągnęło dalszy tok myślowy. To piosenki o relacjach między ludźmi, ale i relacji ze sobą samym.
Tekst do „Haju” to przyznanie się do własnych słabości czy próba pocieszenia pogubionych?
Georgina: Każdy ma jakieś słabości. W tekście jest „Ej mała, nie jesteś tu sama” i napisałam te słowa, ponieważ wtedy sama potrzebowałam wsparcia. Jako rodzaj autoterapii? Teraz, słucham tej piosenki z innej perspektywy, wydaje mi się, że to ja jestem osobą, która wspiera tę dziewczynę, a nie tą, która tego wsparcia potrzebuje. Chociaż to może być chwilowe odczucie.
Jakie są korzyści tworzenia zespołu w parze?
Piotr: Korzyści są bardzo duże. Podczas tworzenia płyty nie trzeba było pisać do siebie maili czy wysyłać plików MP3 z nowymi wersjami utworów, po prostu pracowaliśmy nad płytą w domu, więc nasza wymiana pomysłów trwała 24 godziny na dobę. Nie mówię nawet o całym emocjonalnym wsparciu, które daje współpraca z bliską osobą.
Georgina: Myślę, że mieliśmy dużo szczęścia. Znam sporo muzycznych par, które niekoniecznie robią wspólny, autorski materiał. My mieliśmy po prostu taką potrzebę, żeby wyjść z cienia rzeczywistości, w której oboje byliśmy. Dlatego powstał ten album, ze wspólnej chęci tworzenia.
Wasz album jest w całości po polsku, chociaż nie jest to najpopularniejsze podejście wśród polskich twórców. Dlaczego?
Piotr: To zaskakujące co powiedziałaś, ponieważ wydaje mi się, że jest to coraz bardziej popularna praktyka wśród artystów. Uważam, że jeśli jest się polskim twórcą to śpiewanie po polsku jest najbardziej bliskie.
Georgina: Dosyć późno odważyłam się na pisanie. Późno też zrozumiałam, że pisanie po polsku daje ogromne pole do wyrażania siebie. Mogę też śmiało powiedzieć, że lubię to jak mój głos brzmi osadzając się polskim języku. Nauczyłam się wyłuskiwać z niego subtelności i emocje, które były mi potrzebne do nagrania tego albumu. To fajne ciągle uczyć się i poznawać samego siebie.
Piotr: Słuchając polskich artystów śpiewających po angielsku, którzy nie są do końca znani za granicą, mam poczucie zasłony dymnej, jakiejś takiej bariery “zagraniczności”.
Georgina: Pewnie artyści śpiewający po angielsku myślą o tym, żeby na jakimś etapie wyjść ze swoim materiałem poza granice kraju. Moim zdaniem trudniej jest trafić do nowego słuchacza, mając przed sobą barierę językową. Łatwiej jest się utożsamić z czymś, co jest się w stanie w pełni zrozumieć.
Piotr: Jednak Sigur Ros nie byłby tym samym zespołem, gdyby śpiewał po angielsku. Wierzę w to, że język polski może kiedyś zawalczyć na rynku zagranicznym.
Wydanie „Miniatury” jest wyjątkowo spójne graficznie. Kto za tym stoi?
Georgina: Projekt graficzny stworzyła Natalia Trochowska, z którą pracujemy od roku. Pomysł na grafikę przechodził kilka etapów, ponieważ Natalia proponowała nam różne wersje. Dostała wcześniej płytę do odsłuchu, co pozwoliło jej na głębsze wejście w naszą wizję dzięki muzyce.
Piotr: Projekt zrobiony jest wyjątkowo sprytnie, ponieważ mamy możliwość stworzenia własnej okładki. Do wyboru jest opcja z dniem lub nocą. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że trafiliśmy na Natalię ponieważ to, co robi jest absolutnie fenomenalne graficznie i bardzo z nami tożsame.
Co po „Miniaturze”?
Georgina: Następna płyta. Zaraz siadam do pisania tekstów, niektóre z nich już siedzą w głowie. Nagraniem tej płyty zajmiemy się za jakiś czas, natomiast mamy świadomość, że nie chcemy, aby słuchacze długo czekali na kolejny materiał.
Występujecie w maskach osła i jednorożca?
Georgina: Pierwszy raz zaprosiliśmy na scenę osła i jednorożca przy okazji premiery albumu i zanosi się na to, że czapki, które zaprojektowali dla nas państwo Góreccy z Wytwórni Rekwizytów Teatralnych pod Bydgoszczą, zostaną jeszcze użyte na koncertach.
Piotr: Osioł i jednorożec są absolutnie zadowoleni z takiej funkcji. Powiedzieli nam poza sceną, że naprawdę się cieszą z możliwości występu z nami. Jednocześnie również proszą o troskliwe zajęcie się nimi, są dość delikatni i należy na nich uważać. [śmiech]