„Wolność to bycie tym, kim się chce” – Wywiad z Ptakovą

Ptakova jest artystką, która na polskiej scenie muzycznej funkcjonuje od lat. Wcześniej z Soxso, obecnie skupiając się na solowej karierze. Tworzyła z Miuoshem czy Kubą Karasiem. Jakie emocje towarzyszyły jej pierwszemu występowi po premierze debiutanckiej płyty?  Co uważa o obecnej sytuacji politycznej? O to wszystko wypytałam Natalię po jej koncercie w Mikołowie.

 

Jesteśmy po twoim pierwszym koncercie od długiego czasu. Jak wrażenia?

 

Najlepsze na świecie! Coś mi mówi, że będę to przeżywać jeszcze dobre długie dni i radować się tym. Wyjście na scenę jest pewną formą weryfikacji materiału. Wychodzę na scenę po to właśnie, żeby wymieniać się energią ze słuchaczami, sprawdzić, które utwory w jaki sposób na nich działają. Jestem szczęśliwa, wzruszona i bardzo wdzięczna za to, że mogliśmy tu zagrać.  Mam szczęście, że mogę występować ze wspaniałym zespołem. Chłopaki są najlepsi z najlepszych!

fot. Marek Kita

 

Spotykamy się już drugi raz. Co się zmieniło u ciebie przez ten czas?

 

A kiedy widziałyśmy się ostatnio? 2016? 2017? Co na pewno się zmieniło to to, że nie mieszkam już w Katowicach, tylko w Warszawie, wydałam płytę, w dalszym ciągu współpracuję z Sony Music Polska.  Myślę, że rozwinęłam skrzydła i zyskałam większą samoświadomość. Chyba nabrałam też większej odwagi do działania, choć to przyszło z czasem – płyta nauczyła mnie wiele w kontekście tworzenia.

 

Wiem, że twój pseudonim pochodzi od nazwiska, jednak równocześnie kojarzy się strasznie z wolnością. Czym ona jest dla ciebie?

 

Piękne porównanie, jeszcze go nie słyszałam, więc cieszę się bardzo. To dzięki tacie to nazwisko. Myślę, że wolność to możliwość spełniania się w roli takiej, jaką chcemy. To także możliwość decydowania o sobie bez blokad w postaci rygorów i zakazów narzuconych przez kraj. To takie rozwijanie skrzydeł na własnych zasadach. Wolność to bycie tym, kim się chce.

 

Jakie emocje towarzyszyły ci podczas tworzenia debiutanckiej płyty?

 

Chyba wszystkie możliwe. Od płaczu, wielkiego stresu, chodzenia na kompromisy – wiem, to nie jest uczucie – czy to w przypadku pracy z wytwórnią, czy z producentem podczas pisania tekstów, brzmień i tym podobnych. Mnóstwo radości, mnóstwo szczęścia, bo robiłam tę płytę z osobami, z którymi chciałam ją robić i nigdy bym nie przypuszczała, że będę współpracować na przykład z Jackiem Budyniem Szymkiewiczem. Kiedyś w czasach licealnych dużo słuchałam Pogodno i byłam ich wielką fanką, a teraz miałam okazję pracy nad tekstami właśnie z Jackiem. Tak samo było w przypadku Marka Dziedzica, który – zawsze to podkreślam – trochę spadł mi z nieba, bo bardzo potrzebowałam producenta, który pomoże mi wydobyć siebie z tego trochę poplątanego wnętrza. Emocji było wiele, ale szczęście, wzruszenie i satysfakcja są tymi ostatecznymi, chyba najważniejszymi emocjami.

 

“Suma wszystkich dźwięków” zebrała bardzo pozytywne recenzje wśród zarówno słuchaczy, jak i muzyków. Spodziewałaś się takich reakcji?

 

Ja niczego się nie spodziewałam. Przyznam szczerze, że chyba trochę odrzuciłam tę warstwę, która jest swoją drogą mocno stresująca. Na pewno byłam pewna tej płyty pod kątem tego, że zrobiłam tyle ile mogłam i tyle ile chciałam. Jestem bardzo zadowolona z tego albumu, choć – wiadomo – teraz po czasie może kilka rzeczy bym zmieniła. Ale chyba dużo osób tak ma, że po pół roku nagle się okazuje, że jednak brzmienia mogłyby być inne, inaczej można by zaśpiewać. Mimo to myślę, że na tamten moment tak miało to być zrobione i tak to właśnie zrobiliśmy. Dziękuję, że przypominasz mi o tych reakcjach, bo płyta wyszła w listopadzie zeszłego roku, więc minęło już mnóstwo czasu i tak naprawdę można by powiedzieć, że w dzisiejszym świecie słuch o niej zaginął, a tu proszę – płyta ciągle powraca.

 

Nie bałaś się wydania płyty w czasie pandemii, kiedy możliwości promocji były bardzo mocno ograniczone?

 

Bardzo się bałam, ale też bardzo chciałam ją wydać i trochę się uparłam, by wyszła w listopadzie.  Premiera miała być w ogóle wiosną 2020 roku, ale nastąpił wówczas ogromny chaos pandemiczny, wszyscy byli spanikowani i żyli w niepewności, więc nie było to realne. Mogliśmy to jeszcze przekładać na inny termin i czekać na kolejny dobry moment, ale tak naprawdę trudno powiedzieć, czy gdybym wydała tę płytę rok czy dwa lata później, to czy premiera również nie byłaby w jakimś skomplikowanym momencie, czy nie byłoby wtedy trudno. Uważam, że mimo wszystko, mimo pandemii i skomplikowanego czasu, to i tak był to dla mnie dobry moment.

 

Na chwilę przed premierą płyty ukazał się singiel, który stworzyłaś z Jackiem Szymkiewiczem. W utworze mówisz wprost, że politycy mają wypierdalać. Nie bałaś się kontrowersji wynikających z takiego posunięcia?

 

Nie, bo w dalszym ciągu uważam, że powinni wypierdalać i zdać sobie wreszcie sprawę z bałaganu, który zrobili w Polsce.  To jest właśnie dla mnie wolność. To jest świetny powrót do tego pytania o mój pseudonim, który – jak trafnie zaznaczyłaś – wiąże się z wolnością. Ja lubię stawiać na swoim, lubię pokazywać i manifestować rzeczy, w które wierzę, które czuję. A czuję, że te czasy są dla nas bardzo skomplikowane i bardzo dużo rzeczy nam się odbiera, między innymi właśnie tę wolność, która jest szalenie ważna.

 

Masz określoną wizję na swoją twórczość czy działasz instynktownie?

 

Chyba instynktownie, chociaż uczę się również tego, aby układać sobie wszystko w głowie i obierać jakiś konkretny cel, ponieważ to naprawdę ułatwia pracę. Gdy pracowałam nad “Sumą wszystkich dźwięków” to było to bardzo instynktowne, trochę po omacku. To było poszukiwanie siebie i tego też ta płyta mnie nauczyła. Chciałam odnaleźć tę Natalię – nieco zagubioną, niewiedzącą czego muzycznie by chciała i to było super, to było ok, ale wydaje mi się, że teraz, tworząc nowy materiał, wolę mieć już bardziej ułożoną wizję. To jest świetny eksperyment, doświadczenie, właśnie jako kolejne poszukiwanie siebie czy też próby szukania w sobie czegoś więcej.

 

Nie bałaś się, że twoja deklaracja polityczna może zniechęcić fanów?

 

Zawsze są takie obawy. Nie bałam się i czułam, że mam prawo głosu i poprzez sztukę, muzykę mogłam wyrazić swój sprzeciw, zaniepokojenie, obawy. Uważam, że zaznaczanie swojego miejsca, swojego zdania jest bardzo ważne. Również wtedy, gdy jest się artystą, twórcą, którego mają słuchać odbiorcy, za którym idą ludzie.

 

Wielokrotnie tworzyłaś z Miuoshem. Masz jakiegoś artystę, z którym marzy ci się współpraca?

 

Z Miuoshem faktycznie dużo współpracowałam i z pewnością również dzięki niemu jestem w tym miejscu, w którym jestem. Pomyślałam teraz o Piotrze Roguckim, który od zawsze mnie inspirował, a do tego od zawsze bardzo lubiłam Comę. Na pewno bardzo chciałabym spróbować współpracy z Kasią Nosowską. Cenię ją bardzo za wspaniałe teksty, jak i osobowość, charyzmę. Podobnie Maria Peszek. Pod kątem manifestacji własnego zdania i wyborów, niezwykle wyrazistej twórczości.

 

Czym dla ciebie jest “Suma wszystkich dźwięków”?

 

Poszukiwaniem siebie, zaznaczeniem na własnej mapie, gdzie byłam i dlaczego to robiłam. Taką trochę autoterapią. Ta płyta to pamiętnik, ponieważ właściwie jest zlepkiem bardzo różnych moich doświadczeń: buntu, jakiegoś sprzeciwu wobec świata, żali, szczęścia, przykrości, miłości.

 

Czy po premierze debiutanckiego krążka masz chęć na stworzenie drugiego, a może potrzebujesz przerwy?

 

I to i to. Potrzebują przerwy po to właśnie, żeby spróbować pracować w sposób bardziej wyreżyserowany i zaplanowany. Chciałabym zwizualizować sobie płytę, żeby wiedzieć, w którą stronę podążać. Taki mix chyba. Oczywiście tęsknię za działaniem w studiu, ale myślę, że najbardziej tęskniłam za tym, żeby wejść na scenę.

 

Jak określiłabyś muzykę, którą tworzysz?

 

Śmieję się czasami, że to jest coś między Milesem Davisem a Metallicą, może jeszcze dodając do tego Jamiroquaia, którego kocham. W każdym razie to jest mix żywych instrumentów w połączeniu z elektroniką, w połączeniu z mocnymi syntezatorami, które też bardzo lubię. Natura z elektroniką.

 

 

Przed premierą krążka wydałaś single, które jednak nie znalazły się na płycie. Dlaczego?

 

Bo to był właśnie ten moment poszukiwania siebie. Cieszę się, że wcześniejsze utwory powstały i ujrzały światło dzienne mimo tego, że nie znalazły się na płycie, ponieważ doprowadziły mnie do sposobu pracy, który stworzył “Sumę wszystkich dźwięków”. Z perspektywy czasu wiem, że ani “Ratunku” ani “Czar” nie były tym, co chciałam zamieścić na albumie. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu słuchaczy poprzednie i obecne moje utwory to może być spora rozbieżność gatunkowo-dźwiękowa, ale myślę, że „Suma wszystkich dźwięków” wskazuje już mniej więcej muzyczny kierunek Ptakovej. Ale nigdy nie wiadomo!

 

W jaki sposób relaksujesz się tudzież uciekasz od obecnej sytuacji w kraju i na świecie?

 

Chyba sport to jest moje pocieszenie, chociaż to bardzo śmieszne, bo w liceum i gimnazjum praktycznie nie ćwiczyłam na wuefie z powodu kontuzji kolana, ale nierzadko też– za zgodą rodziców – pisałam sobie zwolnienia. Wolałam grać muzykę w szkolnej salce prób z przyjaciółmi z klasy. Aż tu kilka lat później zostałam instruktorką fitness i miłość do sportu już chyba we mnie została. Teraz mam rower i kocham jazdę ekstremalną, której akurat nie mogę uprawiać w Warszawie, ponieważ w Warszawie – jak wiadomo – nie ma gór, poza świetnym bike parkiem Kazoora, więc staram się jeździć właśnie tam, w pola, lasy i szukając wszelkiej maści schodów i pagórków do zjazdów. Joga też mi pomaga, staram się rozciągać i praktykować, ponieważ to mi daje wyciszenie. Oprócz tego gotowanie, które czasami bardzo odstresowuje i relaksuje. Czasem nawet mycie naczyń potrafi odciągnąć głowę od myślenia o negatywnych sprawach.

 

Podobno matka nie jest w stanie wybrać ukochanego dziecka, a czy ty jesteś w stanie wybrać szczególnie ważne dla ciebie kawałek z płyty?

 

Tak, myślę, że to jest “Wiór” i “Kastaniety”. “Wiór” chyba dlatego, że wylałam przy nim najwięcej łez i to jest taki utwór mocno związany z moimi stanami depresyjnymi, z walką o siebie, o cierpieniu, trudnych emocjach, zastanawianiu się jak wyjść z tego dołka. Nie bez powodu śpiewam tam: „Ludzie wkoło ciągle mówią mi, że to kwestia tylko kilku chwil i wrócę cała”.  To wcale nie takie proste. Natomiast jeśli chodzi o “Kastaniety” to chyba dlatego, że jest to pierwszy utwór, który zrobiliśmy z Markiem Dziedzicem, i który zapoczątkował pracę nad “Sumą wszystkich dźwięków”.  Utwór poniekąd stawia taką mocną kreskę pomiędzy moimi poprzednimi muzycznymi poczynaniami a tym, co nowe. W tamtym momencie stałam się również bardziej asertywna, wypracowałam sobie pewne schematy i mocniej zaczęłam nad sobą pracować, a refrenowe słowa: “Nie, nie, nie! Nie muszę słuchać już żadnych twoich rad, sama wiem już jak” do dziś utwierdzają mnie w przekonaniu, że słuchanie intuicji i własnego serca to dobra opcja.

Skąd czerpiesz inspiracje?

 

Lubię ludzi, bardzo. Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi, bardzo lubię energię, która od nich wypływa. Bardzo lubię naturę, może dlatego mam w mieszkaniu dżunglę…  Za każdym razem, gdy przynoszę nową roślinę do domu, mam nadzieję, że chłopak mnie z nią nie wyrzuci! Miejsce nam się już kończy, ale chłopak jeszcze cierpliwie to znosi. Więc natura, ponieważ zawsze mogę do niej uciec i zaszyć się w jej gąszczach. Podróże też na pewno są inspirujące i słuchanie bardzo różnej muzyki. Ja od zawsze słucham bardzo różnych wykonawców: od 18L, przez Metallicę, Grzegorza Turnaua, Jamiroquaia, czy Comę. Uważam, że robienie bardzo dużo różnych rzeczy niesamowicie inspiruje i ubogaca.

 

Jakie masz plany na resztę wakacji?

 

Hahaha, wakacje….  Myślę, że czeka mnie sporo pracy właśnie nad pomysłami na nową płytę. Czasem czuję, że wakacje są dla mnie cały czas. Staram się doceniać chwile, które mnie otaczają i robić z nich pożytek. Staram się trzymać balans i równowagę.