Smith&Thell – Pixie’s Parasol [Recenzja]

Czy istnieje w Polsce osoba, która nie słyszała hitu „Forgive Me Friend”? Nie sądzę. Za to cała twórczość duetu Smith&Thell jest znana mniejszości. A szkoda, bo ten szwedzki duet tworzy naprawdę dobrą muzykę. Co sądzę o ich drugim albumie, „Pixie’s Parasol”?

Album otwiera drugi singiel promujący całe wydawnictwo, „Radioactive Rain”. Kawałek to piękna ballada, z rytmiczną, żywą gitarą w tle. Brzmi jak coś, co nie może się udać, a jednak Smith&Thell udowadniają, że niemożliwe nie istnieje.  Utwór to naprawdę dobry początek, zapowiedź czegoś „większego”. Dodatkowy plus za teledysk, który mocno kojarzy się z latami 80 i awarią elektrowni w Czarnobylu.

Drugim utworem na płycie jest „Year of the Young”. Drodzy Państwo, jakie to jest dobre! Ten konkretnie kawałek nie schodzi z szczytu mojej prywatnej listy przebojów praktycznie od dnia premiery. Uwielbiam tu wszystko: teledysk, tekst wpasowujący się  w obecny, dziwny czas i brzmienia, które są czymś charakterystycznym dla duetu. Jeśli jeszcze nie słuchaliście tego kawałka – zapraszam migiem na spotify lub youtube – nie pożałujecie, gwarantuję.

Trzeci utwór to kolejne cudo – mowa o znanym w całej Polsce hicie „Forgive Me Friend”, który powstał we współpracy z Swedish Jam Factory. Ten singiel mieszka na mojej playliście od 2018, więc znamy się dość dobrze. „Forgive Me Friend” to mieszanka rytmu Avicii i folkloru Of Monsters and Men, wszystko w idealnych proporcjach. Kawałek kojarzy mi się z latem, a komu z nas nie brakuje słońca w te zimowe dni?

Czwarty kawałek miałam okazję poznać jakiś czas temu, na przedpremierowym odsłuchu płyty i szczerze mówiąc: wiedziałam, że przepadnę dla niego. Teraz, kiedy mogę go słuchać cały czas, mam go włączonego w zapętleniu. „Nangilima”, bo to o tym utworze mówię, to cudowny singiel z pięknym tekstem i folklorystycznym brzmieniem. Zdecydowanie warto zaprzyjaźnić się z „Nangilimą” teraz, ponieważ czuję w kościach, że to będzie hit najbliższych miesięcy.

„Alice” to kolejna propozycja na płycie. Znamy się od 2018 roku, kiedy to przypadkowo kliknęłam w nią, zamiast w „Forgive Me Friend”. Szczerze powiedziawszy, na początku nie było między nami chemii. Po czasie doceniam jednak odmienność tego utworu – jest spokojniejszy od poprzednich propozycji, jednak nadal mamy w nim charakterystyczne gitarowe brzmienia. Warstwa tekstowa również  jest bez zarzutu, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko zaprosić Was do odsłuchania tego kawałka.

„Goliath” z kolei to utwór zbliżony klimatem do „Forgive me friend” – szybki rytm, ładny tekst, moje ukochane gitary akustyczne. Wszystko tutaj się zgadza. No i ten uroczy, animowany klip. Ładne, lekkie, przyjemne. Lubię takie piosenki.

Siódmy utwór, „Hotel Walls”, to chyba mój faworyt, jeśli chodzi o klipy. Uwielbiam klimaty dia de los muertos, a tutaj mamy ewidentną inspirację tym meksykańskim świętem. Pod kątem samego utworu również nie mam się do czego przyczepić. Znowu żywo, rytmicznie, z ciekawym, życiowym tekstem. „Hotel Walls” to przykład, że o sprawach trudnych można mówić w sposób dynamiczny, bez zbędnego smutku.

Ósmym utworem na płycie jest „Yatzy”. To piękna ballada, tak różna od pozostałych kawałków na płycie. Melancholijna, życiowa, nieco przygnębiająca. Dająca moment na oddech po wszystkich tanecznych propozycjach.

Przedostatnim utworem jest „Telephone Wires”. Podobnie jak w przypadku poprzedniej piosenki, tutaj również nieco zwalniamy. Energiczna gitara ustępuje miejsca nieco subtelniejszej melodii, a tekst, jak w poprzednich utworach, jest piękny i „o czymś”, co powoli jest rzadkością.

Album zamyka utwór „Parallel Universe”. W teorii nieco przyspieszamy, w praktyce – to dalej utwór do bujania się i odpoczynku. Miękki wokal Marii, kojący głos Victora – tak naprawdę nie potrzeba tu nic więcej. „Parallel Universe” to przyjemne zakończenie i obietnica kolejnych działań duetu.

Co sądzę o całej płycie? To naprawdę bardzo dobry wybór dla fanów brzmień folkowych połączonych z dynamiczną linią rytmiczną. Dodatkowym plusem są teksty, które znajdą zrozumienie u wielu odbiorców. Ja sama zostałam kupiona w całości i jestem pewna, że „Pixie’s Parasol” zagości w moich słuchawkach na długie miesiące. Smith&Thell – robicie to dobrze!