Alvaro Soler – Mar De Colores [Recenzja]

Minęły trzy lata od sukcesu Eterno Agosto, więc nie dziwi fakt, że Alvaro Soler postanowił pokazać światu swój drugi album, Mar De Colores. Czy powtórzy triumf debiutu wokalisty?

Alvaro jest jednym z najpopularniejszych latynoskich wokalistów w Polsce. Jego singiel, Sofia, uzyskał w Polsce status diamentowego, a każdy nowy utwór podbija listy przebojów. Tak też było z pierwszym singlem artysty, La Cintura. W Polsce przez trzy tygodnie utrzymywał się on na szczycie listy przebojów. Co stoi za chęcią słuchania utworu? Nikogo nie zdziwię jeśli powiem, że kluczem do sukcesu są latynoskie rytmy. La Cintura sprawia, że człowiekowi chce się tańczyć i ruszać tytułową talią. Do tego nie raz złapałam znajomych na próbie zaśpiewania tekstu, chociaż hiszpański znają mniej więcej tak dobrze, jak ja chiński, czyli wcale. Miałam okazję słuchać na żywo tego utworu i mogę powiedzieć jedno: nigdy nie widziałam tylu osób tak dobrze się bawiących.

Jeżeli osłuchała się Wam La Cintura i chcielibyście usłyszeć ją w innej wersji mam dla Was dobrą wiadomość: Alvaro nagrał remix z Flo Ridą i TINI. Teledysk sprawia, że odruchowo zaczynam tęsknić za wakacjami, a to dobry znak. Ja osobiście wolę oryginalną wersję, chociaż o tym remixie złego słowa powiedzieć nie mogę. Jest lato, jest plaża i morze, są ładne tancerki i przystojni tancerze, jest Flo Rida – mamy przepis na wakacyjny sukces.

Kolejnym singlem promującym album jest Ella, czyli utwór zdecydowanie spokojniejszy od La Cintury. To było moje pierwsze zaskoczenie albumu, ponieważ podskórnie czułam, że Mar De Colores będzie podobne do skocznego Eterno Agosto. Ella to utwór w tematyce toksycznej znajomości. Dodatkowo klimat tworzy czarno-biały teledysk nakręcony w Hiszpanii. Piękne kadry, stary samochód, zamek i przystojny Hiszpan z gitarą. Czego chcieć więcej?

Trzecim utworem z płyty, który doczekał się teledysku jest Yo Contigo, Tú Conmigo, czyli piosenka nagrana na potrzeby filmu „Gru, Dru i Minionki” razem z kolumbijskim zespołem Morat. Ten teledysk polecamy szczególnie osobom, którym w życiu brakuje słodyczy. Alvaro i Minionki poprawią humor nawet największemu smutasowi. Osobiście w rankingu słodyczy stawiam ich zaraz za szczeniaczkami, a to już spore osiągnięcie.


Jeśli wydaje Wam się, że Alvaro Soler to tylko skoczne kawałki idealne na letnie imprezy, to jesteście w błędzie. Argumentem obalającym Waszą teorię jest chociażby utwór Niño Perdido. Wydaje mi się, że będzie to moja ulubiona ballada artysty. W końcu można usłyszeć na co wokalnie stać Alvaro i chwała mu za to! Nie spodziewałam się takiej skali głosu i bardzo pozytywnie się zaskoczyłam, o co ostatnio coraz trudniej.

Co ogólnie mogę powiedzieć o tym krążku? Na pewno jest dużo dojrzalszy niż Eterno Agosto. Mniej na nim kawałków tanecznych, za to więcej spokojnej, gitarowej, dobrej muzyki. Za te gitary i inne instrumenty strunowe należą się muzykowi brawa. Mam wrażenie, że Hiszpanie opanowali jakąś tajemną umiejętność obsługi strun. Nikt tak jak oni nie gra na gitarze i Alvaro nie jest tu wyjątkiem.  Ja osobiście wokalistę uwielbiam, to jednak nie zmienia faktu, że gdyby album był słaby, nie wychwalałabym go pod niebiosa. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że Hiszpan nie zawiódł i płytę mogę polecać z czystym sumieniem. Ten krążek to wspomnienie wakacji, tak potrzebne jesienią, kiedy wszystko jest szare. Jeśli więc potrzebujecie 40 minut słońca, zdecydowanie łapcie za Mar De Colores.