DIE ANTWOORD NA TORWARZE [RELACJA]

Na scenę wyszli z 30-minutowym opóźnieniem, ale każdy powie, że warto było czekać.

Die Antwoord powrócili do Warszawy po bardzo udanych koncertach w ubiegłych latach. Zebrani fani byli tak różni, że zwykły obserwator nie byłby w stanie powiedzieć kogo wyczekują. Wyglądało to szalenie, taka jedność a zupełna różnorodność.

Przebieg

Zespół z Cape Town powitał nas DJ-owskim wstępem DJ god, dzięki któremu z minuty na minutę rosła wrzawa. Ale bądźmy szczerzy, pół godzinne opóźnienie już mnie przynajmniej zirytowało i chciałam zobaczyć pełen skład na scenie. Kiedy wykonawcy ujawnili się pierwszymi słowami tłum energicznie wybuchł. Pierwsze kilka utworów szalała sama płyta lecz bardzo szybko impreza przeniosła się także na uczestników siedzących.

Artyści wykonali swoje największe hity, takie jak: „Banana Brain„, „I Fink U Freeky” czy „Enter the Ninja” i to były chwile naprawdę warte doświadczenia. Szalony tłum ruszał się jak mu zagrano. Oglądanie tysięcy skaczących i wymachujących rękami ludzi w różnym wieku samo z siebie powoduje, że chcę się do nich dołączyć. Nawet jeśli mi samej nie pasowała piosenka.

Wokalnie rapperzy pokazali się tak jak tego oczekiwano. Yolandi ze swoim dziecięcym głosem, wsparta przez efekty; Ninja krzyczący do mikrofonu i nieustannie biegający po scenie. Zabawa była przednia! Na specjalną odznakę zasługuje moment kiedy artysta wskoczył w tłum, gdzie o mało nie zgubił spodni, a mimo to kontynuował wykon. Prawdę mówiąc nie wiem jak przeżyły to pierwsze rzędy, ale na pewno będą długo wspominać 🍑

Wrażenia

Estetykę kiczowatych wizualizacji pozostawiam w opinii publiki. Nie wiem czego się spodziewałam, ale przez pierwsze 20 minut byłam tylko zmęczona tą grafiką. Wielkie, rysunkowe penisy tryskające spermą to mimo wszystko trochę dużo. Chociaż powinnam była wiedzieć co zobaczę, w końcu to Die Antwoord. Wraz z biegiem koncertu grafika zrobiła się mniej niesmaczna i jednocześnie czas przyspieszył.

Niestety koncert trwał bardzo krótko, co pewnie było efektem powstałego opóźnienia, ale mimo wszystko rozczarowało nas wszystkich. Całe szczęście przez godzinę trwania show, publiczności udało się wyskakać całą energię, którą mieli w sobie i zmęczenie pewnie i tak dało się we znaki. Artyści wyraźnie wiedzieli jak rozłożyć siły nie tylko swoje, ale i publiczności.

Podsumowując, nie był to najlepszy koncert Die Antwoord w naszym kraju, ale i tak można było się naprawdę dobrze bawić. Polecam każdemu fanowi EDM kiedyś się wybrać na event tego nieokrzesanego zespołu.