Kamil Kempiński: „Dla mnie największym bodźcem są emocje – piszę, gdy przytłaczają mnie uczucia” [WYWIAD]

Kamil zadebiutował w 2017 roku na YouTubie, w zeszłym roku w ramach projektu Fonobo Pitcher wydał singiel Ostatnia piosenka o Tobie. Pisze teksty, śpiewa, gra na gitarze i ukulele. Jakie ma plany na przyszłość, co sprawiło że sięgnął po gitarę i skąd czerpie inspirację do pisania?


Jak mija Ci czas, podczas kwarantanny? Wszystko w porządku, czujesz się dobrze?

Pracowicie, głównie ten czas zajmuje mi uczelnia – mam teraz sesję, jestem na najcięższym roku więc nie jest łatwo. Na początku kwarantanny miałem dużo wolnego, przez to częściej sięgałem po gitarę i tworzyłem więcej nowych utworów.

Takie przymusowe siedzenie w domu motywuje Cię do tworzenia i działania czy po jakimś czasie męczy Cię przebywanie w czterech ścianach?

Siedzenie w domu nie wpływa bardziej ani mniej na pisanie, dla mnie największym bodźcem są emocje – piszę, gdy przytłaczają mnie uczucia albo wydarzyło się coś w moim życiu, co chce z siebie wyrzucić. Przez to też tworzę szybciej, bo pozbywam się emocji. Napisałem parę utworów w czasie kwarantanny, ale to nie wynikało z samego faktu siedzenia w domu, ale tego co w moim emocjonalnym życiu się działo.

Może gdyby nie kwarantanna to nigdy by się nie wydarzyło, kto wie. A skąd w Twoim życiu wzięła się muzyka? Dostałeś to w genach, a może przypadkiem szukając hobby skręciłeś w tym kierunku?

Mój tata trochę śpiewa – bardzo lubi muzykę i jako dzieciak marzył o graniu na gitarze. Od kiedy pamiętam, słuchał rocka i zbierał kasety. Po nim odziedziczyłem tę pasję, jedną z dwóch. Uwielbiał muzykę, ale też fotografię i film – mój brat bliźniak trafił na filmówkę, ja gram i śpiewam.

To super, że te pasje tak się rozłożyły między Was.

To nie jest tak, że mam rodziców muzyków i to oni mnie wszystkiego nauczyli. Jak byliśmy dziećmi, dostaliśmy z bratem gitary – nie pamiętam nawet czy ją chciałem, czy po prostu rodzice mi ją kupili – i u mnie to od razu zaskoczyło, a brat nie zainteresował się wcale. Chociaż w gimnazjum porzuciłem gitarę i przestałem śpiewać, w podstawówce na konkursie muzycznym z bratem i koleżanką mieliśmy problemy z nagłośnieniem. Po tym przez parę lat nie chciałem śpiewać, bo się wstydziłem.

I jak wróciłeś do śpiewania?

W liceum, poszedłem z przyjaciółką na przesłuchania do chóru szkolnego. Brakowało męskich głosów, prowadząca namówiła mnie żebym coś zaśpiewał. Doceniła to jak śpiewam, wtedy też wróciłem do gitary. Tym razem wziąłem się za to porządnie, nauczyłem się grać i kupiłem lepszą gitarę. W liceum właśnie napisałem swoją pierwszą piosenkę.

Znając Twoje utwory, nie wyobrażam sobie Ciebie w chórze.

Tam śpiewałem nisko, teraz śpiewam zupełnie inaczej. Ale chór dużo mi dał, podszkoliłem się technicznie i dowiedziałem się dużo o śpiewie, czego wcześniej nie wiedziałem. Nie żałuję, poznałem mnóstwo fajnych ludzi.

Początkowo tworzyłeś przy pomocy przyjaciół, pojawiło się kilka utworów i teledysków. Skąd brałeś pomysły na klipy, co Cię inspirowało?

Inspirację czerpię głównie ze swojego życia, o czym już wcześniej mówiłem. Niektóre piosenki są dla mnie bardzo emocjonalne, jedną z nich grałem na live – dopiero co po napisaniu, podczas grania się po prostu rozpłakałem bo to były tak świeże emocje. Swoją drogą to nie jest łatwe, pisać o tym co czuję, bo często dostawałem pytania – o kim są, czego dotyczą. Ale stwierdziłem, że takie rzeczy ze mnie wychodzą i będę je wstawiać.

A klipy?

Jeśli chodzi o teledyski, siadamy z bratem i zastanawiamy się, co klimatycznie pasuje. Jeśli chodzi o teledysk „Z Tobą”, to zrealizowałem swój pomysł i to był chyba najbardziej dopracowany teledysk. W tym sensie, że miałem przygotowany każdy kadr a przy każdym kolejnym dawałem wolną rękę mojemu bratu. Najbardziej spontaniczny teledysk był do „Ostatniej piosenki o Tobie” – wiedziałem w jakim klimacie to ma być, w jakich barwach i scenerii. Chcieliśmy, żeby obraz pasował stylistycznie do piosenki.

Gdyby udało Ci się podpisać jakiś kontrakt, zdobyć fundusze – chciałbyś jeszcze raz nagrać te teledyski czy zostawiłbyś je w tej formie?

Mam w głowie teledysk do nowego utworu, który wymagałby tego budżetu. Ale nic nie chciałbym zmienić w tych, które już istnieją. Jestem raczej z wszystkich klipów zadowolony, są minimalistyczne, ale mają swój klimat. Nie możemy zrobić przerostu formy nad treścią. W „Ostatniej piosence o Tobie” chcieliśmy fabułę, ale ta piosenka jest tak dosłowna, że nie miałoby to najmniejszego sensu. Czasami warto postawić na minimalizm.

Jakie miałeś obawy, publikując pierwsze utwory – czułeś, że uda Ci się wybić spośród tak wielu internetowych twórców?

Wstawiając pierwszą piosenkę, na nic nie liczyłem. Miała bardzo dobry odbiór, to mnie zmotywowało.

Mam wrażenie, że z Twoich utworów bije przede wszystkim smutek, zawód miłosny i bolesne doświadczenie. Mam rację czy zupełnie nie trafiłam?

Na co dzień nie jestem takim smutasem, ale rzadko piszę wesołe piosenki. Ciężej mi się je pisze, a smutnych emocji łatwiej się pozbyć poprzez ich wyrzucenie z siebie. Nagrałem kiedyś jedną na Instagramie, grałem wtedy na ukulele – chciałbym ją nagrać studyjnie, byłaby utworem otwierającym i tytułowym mojej EP-ki. Staram się wychodzić z tego schematu, że piszę tylko i wyłącznie smutne piosenki.

Opowiedz trochę o przygodzie z Fonobo Label, jak to się zaczęło?

Zgłosiłem się do Fonobo Pitcher, okazało się że mnie chcieli. Cieszyłem się, że mogę zrobić taki upgrade tego wszystkiego – w studiu w Warszawie nagrałem „Ostatnią piosenkę o Tobie” z Jeremiaszem Hendzlem.

I co dalej, planujesz dalszą współpracę z wytwórnią?

Szczerze nie lubię tego pytania, bo nie wiem co dalej. Bardzo chciałbym wydać EP-kę, bo wiem jak chciałbym, żeby wyglądała.

Nie myślałeś o zrzutce, crowdfundingu – z podobnej opcji skorzystał Paweł Izdebski.

Trochę się tego boję, to jest duża odpowiedzialność. Moją straszną wadą jest, że szybko się załamuję. Mam teraz pomysł na super singiel, chcę nagrać porządne demo.

Myślałeś kiedyś o talent show?

Kiedyś pojawiłem się w Mam Talent, ale nie przeszedłem precastingów. To było dawno temu, jeszcze w liceum. Chciałbym spróbować drugi raz, ale boję się, że nie poradzę sobie technicznie. Może wyjść super, ale może też być bardzo źle. Zastanawiałem się nad The Voice, ale zawsze mijam się z terminami zgłoszeń.

A jak ma się sprawa z koncertami?

Zagrałem w Żywcu, pierwszy w życiu i to na drugim końcu Polski. To była przygoda mojego życia, poznałem tam nawet chłopaków z Sonbird i pożyczałem od nich sprzęt. Zagrałem też duży koncert w Szczecinie i charytatywny w Warszawie, uwielbiam je grać – ciągnie mnie do tego, do kontaktu z publicznością. Ogranicza mnie trochę brak wiedzy, jak za to się zabrać.

Jaki utwór ostatnio Cię wzruszył? Kasia Lins – Morze Czerwone

Ulubiony album zeszłego roku? Conan Gray – Kid Crow i Kasia Lins – Moja Wina. Wałkowałem też Ofelię i Ralpha Kaminskiego (oba z 2019).

Najbardziej zaskakujący debiut? Agata Radziszewska

Wymarzona kolaboracja? Julia Pośnik i The Lumineers


Więcej:

Kamil na Facebooku