Zimowa – Wszystkie potrzebne kolory [Recenzja]

Pandemia, jesień, plucha, ciemność za oknem. Ogólnie pojęta szaruga. Wymienione warunki nie są najlepszymi, żeby tworzyć, nie mówiąc o wypuszczaniu materiału. Wyjątkiem jest Zimowa – projekt, który powstał na Śląsku. Miałam przyjemność dostać link do epki, „Wszystkie Potrzebne Kolory”, nieco wcześniej, niż inni. Co o niej sądzę?

Zacznijmy może od nazwy projektu. Słowo „zimowa” przynosi na myśl pierniki, choinki i sztuczny śnieg. Ładnie, acz banalnie. Śląska Zimowa to zupełnie coś innego. Epka „Wszystkie potrzebne kolory”, choć to tylko pięć kawałków, jest dla mnie ogromną niespodzianką i obietnicą „czegoś więcej”. Ilość dźwięków, ich różnorodność, wprowadza mnie w osłupienie. Robiłam kilka przesłuchów materiału, i z każdym kolejnym razem odnajduję na epce coś nowego. Niskie, nieco niepokojące basy i światowej klasy brzmienia elektro. Zabawa wokalem, który znam już z projektu Bukowicz, a którego w pierwszej chwili nie poznałam. Teksty, niebanalne i poetyckie. Nie jestem fanką polskich tekstów utworów, jednak w wykonaniu Zimowej – w ogóle mi to nie przeszkadza. Całość wydaje się być skrojona idealnie na obecną sytuację w kraju i na świecie. Niepewność, mrok, miękkość dźwięków, które otulają jak ciepły sweter narzucony w pośpiechu, żeby wyjść na nocny spacer.

Lokalny patriota ze mnie średni, jednak jeśli ktoś pokazuje tak dobrze mi znane miejsca w Katowicach, to serce mi mięknie. Bez przekłamanych kadrów i lukrowania całości. Szaro brudno, z graffiti i komunikacją miejską. Całość – epka, klip, muzyka i teksty, tworzy intrygującą epkę, która daje poczucie niedosytu. Jestem ciekawa, co przyniosą dalsze poczynania Zimowej. Mam nadzieję, że Wy również.